Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#74327

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mam egzemę. To taka choroba skóry, czy jak nazwać ten problem. Coś jak AZS-Junior. Choroba obejmuje jedynie moją prawą dłoń, kiedyś rozciągała się jeszcze na nadgarstek, ale udało mi się to zwalczyć. Muszę się tu trochę nagadać, zanim przejdziemy do sedna, bo to dosyć istotne.
Zwykle moja dłoń jest w stanie całkiem niezłym, chorobę widać jedynie po paznokciach i braku linii papilarnych, bo dbam, smaruję, unikam kontaktu z rzeczami, które mnie podrażniają. Jest ich w sumie sporo, są to na przykład płyny do naczyń, kurz, suche pastele, piasek, duża część mydeł i żeli pod prysznic, rękawiczki lateksowe, większość przypraw (m.in. sól, pieprz, wszystkie te mielone papryki itd.), soki z cytrusów, pot i tak dalej, i tak dalej. Z większością rzeczy muszę się "kontaktować" dość często, ale mam już taki nawyk, że po kontakcie z podrażniaczem, lecę umyć ręce i smaruję je swoim ukochanym sprawdzonym kremem. I jest okej. Grzebanie przez dłuższy czas na przykład w masie na kotlety (dużo przypraw), już pomijając to, że szczypie jak cholera, to jeszcze kończy się dla mnie dosyć tragicznie, jeśli ręki nie ogarnę na czas. Skóra staje się jak skorupa, dłoń sztywnieje, kiedy zginam - pęka. Czasami leci krew. Boli, jest nieprzyjemne, a do tego, co najgorsze - wyłącza mnie z pracy. Bo pracuję dłońmi, a prawą to już w szczególności. Rysuję i fotografuję. Udział rąk jest niesamowicie tutaj ważny, bo stopami nie umiem, a z desperacji już wielokrotnie próbowałam. No nie umiem, nie da się, njet. A taka "zepsuta" ręka umie się goić nawet do dwóch tygodni. Dlatego o dłonie bardzo dbam, krem noszę ze sobą wszędzie, mój chłopak też nosi go przy sobie na w-razie-czego.
On wie, ja wiem, rodzina wie, że jak boli, czuję że coś jest nie tak, to trzeba dać mi chwilę na ogarnięcie, bo później żyć się nie da. I nikt nie ma z tym problemu. Większość ludzi potrafi to zrozumieć, ale zdarzają się i tacy, którzy twierdzą, że przesadzam, że nie może być tak źle.

Młoda jestem, do szkoły chodzę. Niby dorosła, ale jednak liceum. W szkole - matematyka. Nauczycielka wezwała mnie do tablicy. Zadanie rozwiązane, odchodzę do tablicy z ręką już zamierającą, czuję że sucha, niemiło strasznie. Pytam więc grzecznie:
- Przepraszam, czy mogę wyjść do łazienki?
- A po co?
- ...Ręce umyć.
- Co? Czemu?
- No... Od kredy mam.
- I co z tego?
- (łzy zaczynają mi się kręcić w oczach, bo taka wysychająca ręka bardzo boli w zgięciach, a wyprostować njet, bo pęknie i zacznę krwawić) No... bo...
Odezwał się mój przyjaciel:
- Uczulona jest.
- Ale ja też jestem - i do mnie - Siadaj.
Usiadłam. Prawą rękę musiałam zostawić w spokoju, bo niewiele mogłam nią zdziałać. Przez pierwsze dwie minuty pisałam coś tam lewą ręką, ale kiedy zorientowałam się, że ja jestem dopiero na drugiej linijce pierwszego zadania, wszyscy kończą już piąte, zrezygnowałam i tylko siedziałam pochylona nad zeszytem, na który kapały mi łzy. Płakałam z bólu i odliczałam minuty do końca lekcji.
Później okazało się, że przesuszenie jest już duże, łuski schodzą jak opętane, krew się leje ze wszystkich zgięć palców. Musiałam odwołać dwa zamówienia na rysunki. Straciłam ok. 300 zł tylko dlatego, że jakaś durna baba nie pozwoliła mi wyjść na moment do łazienki.

Skomentuj (6) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -8 (32)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…