Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#74366

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Moja luba miała przyjaciółkę, nazwijmy ją Beatka. Praktycznie od dzieciństwa.
"Przyjaciółka" była o kilka lat starsza, ale to nie szkodziło ich relacji. Co ważne dla historii, Beatka pochodziła z zamożnej rodziny.

Rzeczone dziewczę było chore - dopiero po latach rehabilitacji udało jej się zacząć prowadzić normalny tryb życia. Wcześniej moja dziewczyna pomagała jej ze wszystkim, gdyż ta miała ograniczoną zdolność poruszania się. Sprzątała, gotowała, zdarzało się jej nawet kąpać swoją przyjaciółkę.

Wieczorami przy kawie wspólnie marzyły, jak to będzie za kilka tudzież kilkanaście lat. Beatka opowiadała, jak to zaprosi me dziewczę na ślub jako świadkową, sypały się kilogramy planów i obietnic. Dziewczyny spędzały ze sobą większość wolnego czasu.

Minęło kilka lat. Przyjaciółka skończyła 18 lat, zaprosiła moją na imprezę urodzinową. Jako że ma wybranka nie pochodzi z bogatej rodziny, wszyscy jej członkowie zrzucili się na prezent - piękny łańcuszek, zakupiony za magiczną sumę stu złotych.

Beatka pięknie dziękowała za prezent zapewniając, że jest on najlepszy ze wszystkich, jakie dostała. Niestety me dziewczę odniosło inne wrażenie - łańcuszek nigdy nie zagościł na szyi Beatki, ostatni raz był widziany zakurzony w jakimś kącie, miesiąc po imprezie. Co ciekawe, moja, w czasie świętowania urodzin, kilka razy słyszała za swoimi plecami rozmowy między członkami rodziny Beatki.

"A co to za dziewucha w wieśniackiej sukience?" "Widziałaś, jaki tani badziew jej kupiła?" "Skąd ona się urwała, patologia..."

Cóż, rodziny się nie wybiera, lecz przyjaciółka nigdy nie wystosowała przeprosin, mimo, że była świadkiem wyżej wymienionej, chamskiej wymiany zdań.

Znów minęło kilka lat, dziewczyny nadal utrzymywały ze sobą kontakt. Zbliżał się ślub Beatki, zaproszenia wysłane już pół roku przed wielkim dniem. Zaproszenia, z których jedno dziwnym trafem do mej dziewczyny nigdy nie dotarło.

Wybrała się więc moja do Beatki z pytaniem: Co się stało, czyżby zaproszenie zaginęło?

Nie.

Beatka wesoło stwierdziła, że już rozesłała wszystkie zaproszenia, a że jej koleżanki ze studiów przychodzą z osobami towarzyszącymi, dla mej lubej zabrakło miejsca.

Super. Fajnie. Jakoś to przebolała, chociaż zbyt miłe zachowanie to nie było.

Nagle, nieoczekiwany niczym hiszpańska inkwizycja zwrot akcji, 4 dni przed ślubem:

"Hej, słuchaj, siostra koleżanki nie będzie na ślubie, chcesz wpaść?"

Nie wpadła.

Nie, moi Drodzy, to jeszcze nie koniec!

Z tego, co wiem, Beatka męża już nie ma. Jej wybranek - podobno miłość życia - musiał płacić za mieszkanie u niej, i to dodatkowe pieniądze, prócz wyżywienia siebie i Beatki. Rzeczona stwierdziła również, że po studiach ona pracować nie będzie, bo od tego ma swojego męża. Podsumowując - dziewczę nie chciało podjąć pracy, gdyż zarabiać miał na nią jej facet, który prócz spełniania jej zachcianek w postaci m.in. kosmetyków za 400 zł miesięcznie (wtf?!) musiał płacić jeszcze 3 razy tyle, tylko za możliwość zamieszkiwania u niej. Poświęcał się jednak, byle sprawić radość swej ukochanej i zaczął pracę na dwa etaty.

Beatka wyrzuciła go z domu, gdyż "nie poświęcał jej czasu".

Kurtyna.

przyjaciółka

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 278 (362)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…