Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#74413

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dawno temu, rok 1999. Urządzaliśmy się z żoną w pierwszym mieszkaniu. Stwierdziliśmy, że trzeba wymienić starą, cieknącą baterię kuchenną na nową z mieszaczem. Wracając z pracy zakupiłem taką w sklepie z artykułami metalowymi na sąsiedniej ulicy.

Po wyjęciu z pudełka nabrałem podejrzeń - coś było nie tak. Krople wody przy wlotach, a do tego bateria odwrotnie zmontowana. Aby odkręcić wodę, trzeba było popchnąć dźwignię w dół, a nie do góry. Przy odkręconej baterii nie dało się regulować temperatury, bo bateria zawadzała o kran. Ewidentnie używana, rozkręcona i zmontowana na odwyrtkę. Odstąpiłem od zamiaru montażu, władowałem baterię do pudełka, a pudełko do teczki.

Następnego dnia po pracy zajrzałem ponownie do sklepu z reklamacją. W sklepie Piekielna i Piekielny. Pokazałem co i jak.

Piekielna: Ale tak ma być. Odkręca pan pchając dźwignię na dół, a zakręca ciągnąc do góry.

Ja: Pani żartuje. Każda bateria działa odwrotnie, odkręca się do góry. Zresztą jak mam regulować temperaturę wody przy odkręconej wodzie? Przecież dźwignia zawadza o kran.

Piekielna: Normalnie. Odkręca pan wodę, a później przesuwa. Gdy zawadza o kran, to ciągnie pan do góry, a później opuszcza (Piekielna przy okazji demonstruje).

Ja powtórzyłem swoje, Piekielna swoje i tak parę razy. W końcu powiedziałem tak:

Ja: Tu na półce stoi identyczna bateria. Proszę pokazać jak działa, jeśli tak samo, to ja rezygnuję z reklamacji i idę do domu.

Piekielna zdjęła baterię z półki, przystąpiła do demonstracji i oczywiście bateria działa normalnie. Otwierała się do góry i zamykała na dół. Wtedy Piekielna zmieniła narrację:

Piekielna: Bo to pan tę baterię rozebrał i źle zmontował.

Ja: Ależ skąd. Wieczorem wyjąłem z pudełka, zauważyłem, że jest coś nie tak, więc wpakowałem do teczki i od razu po pracy przyszedłem tu z reklamacją.

Piekielna: Aha! A więc to koledzy z pracy panu zepsuli baterię!

Piekielny do tej pory stał z boku i z zażenowaną miną przysłuchiwał się gadce Piekielnej. Po ostatnim zdaniu nie wytrzymał, zdjął z półki nową baterię, dał mi i przeprosił. Miny Piekielnej nie zapomnę, wyglądała, jakby za chwilę miała go zamordować i zeżreć na surowo.

Od tego czasu starannie unikam małych, dupnych sklepików, a artykuły żelazne, remontowe i tym podobne kupuję wyłącznie w pewnej zagranicznej sieci, gdzie nie ma żadnych problemów z reklamacjami i zwrotami, nawet jak się nie ma paragonu.

sklepy

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 202 (236)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…