Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#74469

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ostatnio odwiedziłam znajomych, z którymi nie widziałam się już od dłuższego czasu. Mieszkają w miejscowości turystycznej, więc kiedy zaproponowali żebym wpadła do nich na weekend bardzo się ucieszyłam - możemy nadrobić stracony czas i przy okazji zwiedzić turystyczne miasteczko w którym mieszkają.

Znajomi kupili 7 lat temu połówkę bliźniaka z lat '60, wyremontowali, zagospodarowali ogród itp. W ciągu tych siedmiu lat dorobili się też dwójki cudownych dzieciaków.

Żyli sobie spokojnie na osiedlu podobnych im domków. Niestety właściciel drugiej połówki bliźniaka zmarł, rodzina zdecydowała że nie jest w stanie bez niego utrzymać domu i wystawiła go na sprzedaż.
Nieruchomość kupił koleś, który wymyślił sobie że zorganizuje w niej noclegi dla pracowników sezonowych, których w tym miasteczku nie brakuje.
Znajomi mają teraz duży problem, widzę że ta sytuacja frustruje ich i zżera od środka.

Wyobraźcie sobie - mieszkacie w bliźniaku, do tej pory mieliście przez ściany około czwórki sąsiadów (pan który zmarł, jego żona z dziećmi). Teraz sąsiadów za ścianami jest około 35 (!) osób (nie przesadzam, na każdej kondygnacji są średnio trzy pomieszczenia do których nowy sąsiad wstawił łóżka piętrowe tak że w każdym pokoju nocują 4 osoby). Taka ilość ludzi, nawet jeśli nie urządza imprez, to po prostu hałasuje. Jak wspominałam to budownictwo z lat 60, więc ściany cienkie itp. Naprawdę słychać tych lokatorów!

Kolejna kwestia to słownictwo. U panów pracujących "na sezonie" dominują przerywniki na "k" i "ja pier.." Wspominałam że znajomi mają dwójkę małych dzieci? Wyobraźcie sobie, dzieci bawią się w ogródku (w sąsiednim, bliźniaczym ogródku panowie sezonowi przy obowiązkowym piwku po robocie, codziennie) i co chwilę dzieci są raczone "k" i "p". To samo w pokojach dzieci - chcesz otworzyć okno, bo upał, a tam lecą wiązanki z balkonu obok który należy do sąsiada. Uprzejme zwracanie uwag nie skutkuje.

Znajomi są załamani... Wydawało im się, że znaleźli swoje miejsce na ziemi, wyremontowali, włożyli mnóstwo serca, a tutaj nagle 35 osób za ścianą i przekleństwa na każdym kroku.

"Sąsiedzi" nie imprezują ani nic takiego, po prostu taka masa ludzi jest GŁOŚNA, ale to nie jest przesłanka żeby wezwać policję, bo nie robią imprez z głośną muzyką. Dodatkowo to przeklinanie. Przypadkowi ludzie ciągle za płotem (rotacja w "hoteliku" jest duża).

Jeden znajomy poszedł tam incognito na przeszpiegi, jednak Pan sąsiad-właściciel podpisuje umowy z lokatorami i wydaje się, że odprowadza podatki od tego procederu więc podkablowanie do US nic nie da.

Od razu uprzedzam pytania - sąsiad nie ma żadnego oficjalnego hostelu ani tabliczki na płocie, po prostu ogłasza się, że ma pokoje na portalach ogłoszeniowych.
Sprawa druga to proszę nie sugerujcie wojny podjazdowej, w stylu niszczenia czegokolwiek sąsiadowi itp - moi znajomi nie są tacy, nie pójdą i nie wymażą drzwi kupą, nie doleją do puszki piwa środka na przeczyszczenie ani nic takiego :p hehe. Bo już miałam kiedyś historie gdzie komentujący jako jedyne rozwiązanie widzą tylko sabotaż i wojnę. Znajomi mają małe dzieci i nie chcą żadnych wojen z "piwkującymi" lokatorami, bo boją się o dzieci.

Skomentuj (32) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 171 (201)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…