Historia z dzisiaj. Zadzwonił do mnie redaktor pewnego czasopisma, informując, że szukają korektora na zastępstwo i pytając, czy bym nie chciała się takiej pracy podjąć. W to mi graj! Proszę o przesłanie próbnego tekstu. Po chwili wywiązał się między nami taki dialog:
Facet: Ale my chcielibyśmy korektę w pdf, dałaby pani radę?
Ja: Pewnie! Pokombinuję i będzie.
Facet: A jakiego programu do edycji pani używa?
Ja: X.
Facet: A to nie, my pracujemy na programie Y. Musi pani mieć ten właśnie program. Kosztuje XXX zł.
Ja: W porządku. Czy potrzebują państwo jakichś danych związanych z zakupieniem tego programu dla mnie?
Facet: Ale pani sama ma go sobie kupić.
Ja: Proszę pana, ale ja za proponowane przez pana wynagrodzenie nawet na niego nie zarobię!
Facet: No wie pani, musi pani inwestować w siebie. Takie są prawa rynku, że nie zawsze wychodzi się na plus.
Zapytałam pana, czy on też inwestuje w siebie, oddając swoją pensję na poczet redakcji. Pan się rozłączył. Pewnie do tej pory zachodzi w głowę, jak to możliwe, że nie przyjęłam oferty życia.
Facet: Ale my chcielibyśmy korektę w pdf, dałaby pani radę?
Ja: Pewnie! Pokombinuję i będzie.
Facet: A jakiego programu do edycji pani używa?
Ja: X.
Facet: A to nie, my pracujemy na programie Y. Musi pani mieć ten właśnie program. Kosztuje XXX zł.
Ja: W porządku. Czy potrzebują państwo jakichś danych związanych z zakupieniem tego programu dla mnie?
Facet: Ale pani sama ma go sobie kupić.
Ja: Proszę pana, ale ja za proponowane przez pana wynagrodzenie nawet na niego nie zarobię!
Facet: No wie pani, musi pani inwestować w siebie. Takie są prawa rynku, że nie zawsze wychodzi się na plus.
Zapytałam pana, czy on też inwestuje w siebie, oddając swoją pensję na poczet redakcji. Pan się rozłączył. Pewnie do tej pory zachodzi w głowę, jak to możliwe, że nie przyjęłam oferty życia.
praca
Ocena:
339
(361)
Komentarze