Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#7452

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Sytuacja przydarzyła się mojemu ojcu podczas kursu na Prawo Jazdy jakieś przeszło 15 lat temu. Czasy były trochę inne i gnojenie kursantów przez instruktorów było praktycznie na porządku dziennym. Mojemu ojcu przytrafił się jednak wyjątkowy cham i gbur, człowiek o zerowej cierpliwości, który sypał wyrazami na k... i ch... ponad 60 razy na minutę. Aż dziw bierze, że ów człowiek był właścicielem mini ośrodka nauki jazdy. Owego dnia instruktor wziął do samochodu dwóch swoich znajomych, których miał gdzieś podwieźć. Byli oni w stanie wskazującym. Każdy błąd mojego taty spotykał się z bluzgami instruktora, oraz szyderczym wyśmiewaniem przez jego pasażerów. Tego wszystkiego już było za wiele - płacić poważną kasę za kurs, a być traktowanym jak ścierwo to poważna przesada. Ojciec pomyślał sobie "jeszcze raz mnie poniży to kończę tę farsę". Nie trzeba chyba nadmieniać, że jazda w takiej atmosferze jest dla człowieka bardzo stresująca i nietrudno o popełnienie błędu. Bardzo ruchliwe skrzyżowanie, zaświeca się zielone, ojcu gaśnie auto. Instruktor rzuca wylew niecenzuralnych słów pod adresem taty, a towarzystwo z tyło śmieje się do rozpuku. Ojciec wyciągnął kluczyki ze stacyjki, wyszedł z auta, wyrzucił je daleko, gdzieś w żywopłot i powiedział, że na następny dzień zgłosi się po odbiór pieniędzy za kurs. Oddalił się, ale w takie miejsce, żeby móc obserwować poczynania piekielnego instruktora. Ponad 20 minut zajęło mu przeszukiwanie żywopłotu. Na następny dzień bez słowa oddał pieniądze z tekstem "Pan już nigdy nie zostanie kierowcą". Po kilku miesiącach od tej sytuacji tata otrzymał Prawo Jazdy i do dziś jeździ bez stłuczki.

Skomentuj (14) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 848 (996)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…