Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#74552

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wynajmuję miejsce w pokoju dwuosobowym w mieszkaniu studenckim. Mieszkam tam od pół roku i zamierzam zostać dłużej pomimo pewnych niedogodności, ponieważ cena jest śmiesznie niska. Mieszkanie jest w świetnej lokalizacji, doskonale skomunikowane z całym miastem, a właścicielem jest przemiły staruszek, który mieszkanie "trzyma dla wnuczka" i dlatego nie zależy mu za bardzo na zarobku, a bardziej na tym "żeby ogrzewane było i nie zapleśniało" - jak to sam mówi. Co prawda, za dużo na tym mieszkaniu i tak zarobić by nie mógł, bo standard jest proporcjonalny do ceny - wystarczy wspomnieć, że drzwiczki do szafek w kuchni już dawno poodpadały, a przykręcić się ich nie da, bo same szafki są już tak stare, że też lada chwila mogą się rozsypać. No i przedwczoraj odpadł od ściany cały rządek kafelek, a pralka (chyba starsza ode mnie) piorąc robi taki hałas, jakby rakieta kosmiczna startowała. Ponieważ nie stać mnie na nic innego, to mieszkam tu nadal. A razem ze mną mieszkają 3 inne dziewczyny: jedna ze mną w pokoju i dwie pozostałe w pokojach jednoosobowych. To był wstęp, a teraz przejdźmy do piekielności:

1. Pokój mój i współlokatorki ma kształt litery L - drzwi są na wierzchołku litery, okna na dolnej kresce. Moje łóżko, biurko i szafa znajduje się właśnie w takiej wnęce za zakrętem, meble współlokatorki wzdłuż najdłuższej ściany. W pokoju z sufitu i ścian sypała się łuszcząca farba, dlatego zaproponowałam współlokatorce żebyśmy złożyły się na farbę i zrobiły z tym porządek. Odmówiła mówiąc, że jej to nie przeszkadza i tak w ogóle to nie będzie płacić na remont cudzego mieszkania. Dobra, skoro nie chce, to jej nie zmuszam, ale zapytałam, czy gdybym sama chciała malować za swoje pieniądze to mogę, odpowiedziała, że nie ma problemu, bo i tak wyjeżdża na weekend. Pozostałe lokatorki powiedziały, że też wyjeżdżają „więc se maluj jak chcesz”. O to samo zapytałam właściciela, który też się zgodził. Aczkolwiek na farbę nie było mnie tymczasowo stać (duże wydatki - kaucja, czynsz itp.) toteż korzystając z tego, że rodzice mieli w piątek przyjechać i przywieźć mi resztę moich rzeczy poprosiłam, żeby przywieźli też resztki białej farby, która została po remoncie u babci i folię do przykrycia podłogi, co też zrobili. Cały pokój przykryłam folią i przystąpiłam do malowania, jednak dość szybko się okazało, że farby jest dość mało i starczyła tylko na pomalowanie tej mojej wnęki.

Gdy po weekendzie wszyscy wrócili zostałam zapytana, czy malowałam pokój czy nie, odpowiedziałam, że tylko część, bo na resztę nie miałam farby. Współlokatorka jak burza wpadła do pokoju i równie szybko z niego wypadła drąc się na mnie, że jestem egoistką, myślę tylko o sobie i jej część też powinnam pomalować, bo przecież „to dla mnie niekomfortowe mieszkać w takich warunkach”. Gdy jej wypomniałam, że deklarowała, że jej to nie przeszkadza, to mnie zwyzywała i przestała się do mnie odzywać na około tydzień, po czym jak gdyby nigdy nic z powrotem zaczęła się zachowywać wobec mnie normalnie. Ponieważ zależało mi na tym tanim mieszkaniu też udawałam, że nic się nie stało i nie roztrząsałam kłótni.

2. Z lodówki ginęło mi jedzenie, i to w dużych ilościach, praktycznie ponad połowa z tego co kupowałam. Groszem nie śmierdzę, więc postanowiłam porozmawiać na ten temat z lokatorami, na co usłyszałam „sorki, to się nie powtórzy”, ale nic się nie zmieniło – jedzenia jak ubywało, tak nie przestało. Rozmów było kilka, a efekt taki sam, czyli żaden. Zrewanżować się nie miałam jak, bo ich jedzenie składało się praktycznie z samych rzeczy, których nie lubię. Tak więc przestałam kupować i zostawiać jedzenie w mieszkaniu i ze sklepu przynosiłam tylko tyle co na jeden posiłek i zaraz to zjadałam. Obiady też rzadko gotowałam, tylko stołowałam się w tanich barach mlecznych na mieście, gdyż opłacało się to bardziej niż kupowanie jedzenia, które i tak wyje mi ktoś inny.

Podobnie było z papierem toaletowym, czasami potrafiła mi zniknąć dopiero co otwarta rolka w ciągu pół dnia, kiedy mnie nie było w domu. Rozmowy nic nie dawały, więc zaczęłam kupować szary papier uznając, że nawet jak wezmą, to nie szkoda, bo tani. Ale jego nie ruszyły mi ani razu.

3. U dziewczyn mieszkających w jedynkach często pojawiali się ich chłopacy. Hałasu zbytniego nie robili, bałaganu też, łazienki nie blokowali. Niestety mieli pewne mnie denerwujące nawyki: jeden chodził po mieszkaniu w samych majtkach lub nawet bez, a drugi głośno pierdział będąc w kuchni (tylko jeśli nie było przy nim jego dziewczyny). Obaj gdy ich upominałam przepraszali i obiecywali poprawę, ale potem zachowywali się dalej tak samo. Rozmowy z ich dziewczynami też nic nie dały.

4. Coś się wydarzyło i dziewczyny z jedynek zaczęły toczyć między sobą wojnę. Czepiały się siebie nawzajem o byle pierdoły i urządzały dzikie awantury o każdej możliwej porze dnia. Nie dało się ich wtedy uspokoić, a na sugestie, żeby spróbowały być trochę ciszej rozchodziły się do swoich pokoi, ale jakieś 10 minut później, gdy tylko spotkały się w części wspólnej mieszkania, awantura zaczynała się na nowo. Zaopatrzyłam się w korki do uszu i przywiozłam z domu rodzinnego wygłuszające słuchawki, które niegdyś służyły podczas cięcia piłą łańcuchową.

5. Gdy dziewczyny opanowały trochę emocje i przestały walczyć tak otwarcie, zaczęła się między nimi zimna wojna. Polegała ona na tym, że jedna drugiej podjadała jedzenie i zużywała kosmetyki z łazienki, a także robiły sobie nawzajem „psikusy”. Nie ruszyło by mnie to, gdyby nie fakt, że rykoszetem oberwało się i mi. Pewnego dnia moje włosy po umyciu stały się czarne jak smoła! Awanturę zrobiłam taką, że aż sąsiedzi wpadli nas uspokajać, bo było po godz. 22.
Otrzymałam „przeprosiny” od winowajczyni „Sorry, bo ja to myślałam, że to szampon tej suki, ale ty się nie martw, to szamponetka, więc niedługo zejdzie”. No jakoś mnie to nie pocieszyło, bo przy mojej bladej cerze wyglądałam z takimi włosami jak postać z horroru przez najbliższe 2 miesiące.

Przygód było oczywiście więcej, ale te są chyba najbardziej denerwujące. Mam nadzieję, że nie zdarzy się już nic takiego, co by skłoniło mnie do napisania drugiej części. Pozdrawiam.

stancja

Skomentuj (37) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 221 (283)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…