Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#74681

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Wakacyjny wyjazd, zwłaszcza w popularniejsze miejsca, wiąże się z wysokim prawdopodobieństwem napotkania januszostwa. Mi się udało - czysta kwintesencja cebulactwa :)

Większe miasto, bardzo popularna, niedroga knajpa serwująca tylko proste dania z ziemniaków - placki, pieczone, baby czy frytki w różnych sosach i z dodatkami. Co ważne - zamawia się przy ladzie, potem kelnerki donoszą zamówienie.

Pełne obłożenie, bo weekend. Złapaliśmy stolik, obok nas małżeństwo z córką. Tak jak staram się nie oceniać po wyglądzie, bo największy, wytatuowany łysol na osiedlu może być cudownym misiem przecież, tak tutaj imidż pasował dokładnie do późniejszych działań. Pan w bojówkach-bomberach, piwny brzusio, bezrękawnik, sandały, saszetka, łysa łepetyna opalona na czerwono, tylko wąsa brak. Pani - typowa "Grażyna" z memów: obszerna, w niedopasowanych, za ciasnych ubraniach, z trwałą w dziwnym kolorze. Latorośl około lat dwunastu, lekko pulchna, pomalowana w kwiatki i motylki (serio), niezadowolona ze wszystkiego.

Gdy czekaliśmy na zamówienie, dane nam było słyszeć wiele z rozmów toczących się obok. Państwo obmawiali wszystko dookoła, nie starając się nawet specjalnie ściszyć tonu. Bo tamte wprowadziły rowery do ogródka, jaka wiocha! A ta dziewczyna co tu siedzi z tą wielką teczką? Wygląda jak jakaś pokręcona, co ona, artystka niby? Do roboty by się wzięła, a nie dziwnie ubierała! A ten co tam chodnikiem z psem idzie to psa ma ładnego, ale w sumie to trzeba by takiemu ogon przyciąć, żeby lepiej wyglądał, jak rasowy. Umajone to wszystko było tekstami w stylu "Wiesz co? Właśnie pierdnąłem".

Państwo mieli, jak się okazało w trakcie, problem z zamówieniem - dania rodziców przyszły, frytki dziewczynki nie. Ok, knajpa mogła skrewić, zdarza się. Zwykle w takiej sytuacji idzie się do obsługi, wytłuszcza sprawę, czeka chwilę i dostaje się zamówienie, przeprosiny i czasami jakiś napój czy deser, jak wynika z mojego doświadczenia. Tu jednak nie było tak łatwo, bo pierwsze, co zrobili państwo, to zjedli swoje, po czym Janusz poszedł z awanturą. I z przytupem - przepychał się między moim mężem, a dziewczyną z tyłu metodą "na nosorożca": po co powiedzieć "przepraszam", jak można taranować znienacka? Grażyna cały czas dyskutowała z córką o wyglądzie okolicznych siedzących (naszym też, bo czemu nie).

Po "interwencji" trzeba było jeszcze chwilę zaczekać - jak wspomniałam, knajpa obłożona do granic - więc Janusz udał się obsbaczyć obsługę jeszcze dwa razy, w tym samym stylu. Co więcej, dzwonił nawet do kierownika - i to już po tym, gdy frytki wjechały na stół, bo stwierdził, że przecież tak tego nie zostawi, że oni zjedli, a córka nie. I że na dodatek frytki niedobre, za duże i keczup nie taki jak lubi!

Gdy w końcu wyszli, a my sączyliśmy piwko, zbierająca talerze obsługa komentowała między sobą sprawę - okazało się, że państwo zamówili najpierw tylko dania dla siebie i dopiero po jakimś czasie domówili te nieszczęsne frytki w oddzielnym zamówieniu. Stąd opóźnienie - bo przed frytkami czekało już jakieś pięć stolików... Cóż.

Skomentuj (2) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 224 (256)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…