Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#7474

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Zeszłej zimy, podczas sporych śniegów jechałam z pacy samochodem. Ciemno, zimno i paskudnie. Jak pech, to pech - nie dość, że skończył mi się płyn w spryskiwaczu, to jeszcze przepaliła się przednia lampa. Kiedy próbowałam dolać płynu, okazało się, że maska przymarzła i nijak nie mogę jej otworzyć. Jako, że męża pod ręką nie było, sprawę żarówki i maski postanowiłam załatwić w serwisie przy salonie mojego samochodu.
Po zadaniu kilku trudnych pytań typu "przebieg? kiedy kupiony? numer umowy?" pan w recepcji zabrał kluczyki i wjechał moim samochodem do warsztatu, a mnie poczęstował gorącą herbatą.
Po 30 minutach wraca i mówi, że żarówka wymieniona, a maska wcale nie przymarzła i bez problemu się otwiera. No to super, myślę i idę napoić spryskiwacz.
Wsiadam, wciskam, wydawałoby się, guzik od maski i nic! Wychodzę, ciągnę, podważam, no ani drgnie! Cała czerwona wracam do salonu i mówię:
- Proszę pana, może pan się potem pośmiać z kolegami z głupiej baby za kierownicą, ale ja naprawdę nie mogę otworzyć tej maski!
Pan zachował się nadzwyczaj profesjonalnie, wyszedł na ten mróz ze mną, wsiadł do samochodu i jednym palcem otworzył tę cholerną blachę.
Okazało się, że cały czas próbowałam wcisnąć "guzik", który w rzeczywistości był zaślepką śruby, a maskę otwiera się sporą, czerwoną wajchą parę centymetrów niżej.
Pan oszczędził mi wstydu, nalał płynu i pomachał na do widzenia.

salon Citroena

Skomentuj (16) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 625 (819)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…