Historia bliskiej mi osoby.
Osoba ta, dziewczyna (D), wkrótce wychodzi za mąż. Jest protestantką, jej narzeczony (N) zrezygnował z katolicyzmu i także jest protestantem.
Jej przyszli teściowie natomiast robili i robią wszystko, by dać do zrozumienia, że jej nie akceptują. Gdy znajomość młodych się rozwijała, rodzice próbowali zmusić i skusić syna, żeby z nią zerwał, groźbą, prośbą, prezentami. Na szczęście finansowo narzeczony D stoi całkiem dobrze (praca w IT), więc nie jest zależny od swoich rodziców.
Gdy D zadała pytanie:
"czy gdyby on pił, palił, brał narkotyki, sypiał z kim popadnie, ale został katolikiem, to czy byłoby to przez państwo (jego rodziców) akceptowane?" - usłyszała że tak. Jej rodzice, gdy doszło do oficjalnego zapoznania, byli traktowani jako ci gorsi, bo nie katolicy.
Obecnie szykują się do ślubu, z jego rodziny nie będzie niemal nikogo. Rodzice narzeczonego? Powiedzieli, że ich znajomy ma ważną rocznicę i tam pójdą, zamiast na wesele własnego syna.
Ponadto narzeczony D usłyszał, że jakby D gdzieś pojechała, to on może z przyszłymi dziećmi przyjechać do swoich rodziców, a oni się nimi zaopiekują.
Narzeczony D dzięki niej zaczął sam podejmować decyzje, stał się pewniejszy siebie, przez prawie 3 lata znajomości z chłopca biegnącego na zawołanie rodziców stał się odpowiedzialnym mężczyzną. Oczywiście oboje cierpią, bo chcieliby dobrych relacji z rodzicami narzeczonego. Wszystko dlatego, że narzeczony D zrezygnował z katolicyzmu i przeszedł na protestantyzm.
[Edit] Rodzice narzeczonego są dobrze wykształceni, z tzw. klasy średniej. Potrafili szukać danych w internecie na temat znajomych D i mówić jej, że są to złe osoby, które mówią herezje.
Co do narzeczonego - był i jest bardzo taktowny i grzeczny, nauczył się natomiast asertywności. Jego rodzice przestali mieć nad nim kontrolę.
Osoba ta, dziewczyna (D), wkrótce wychodzi za mąż. Jest protestantką, jej narzeczony (N) zrezygnował z katolicyzmu i także jest protestantem.
Jej przyszli teściowie natomiast robili i robią wszystko, by dać do zrozumienia, że jej nie akceptują. Gdy znajomość młodych się rozwijała, rodzice próbowali zmusić i skusić syna, żeby z nią zerwał, groźbą, prośbą, prezentami. Na szczęście finansowo narzeczony D stoi całkiem dobrze (praca w IT), więc nie jest zależny od swoich rodziców.
Gdy D zadała pytanie:
"czy gdyby on pił, palił, brał narkotyki, sypiał z kim popadnie, ale został katolikiem, to czy byłoby to przez państwo (jego rodziców) akceptowane?" - usłyszała że tak. Jej rodzice, gdy doszło do oficjalnego zapoznania, byli traktowani jako ci gorsi, bo nie katolicy.
Obecnie szykują się do ślubu, z jego rodziny nie będzie niemal nikogo. Rodzice narzeczonego? Powiedzieli, że ich znajomy ma ważną rocznicę i tam pójdą, zamiast na wesele własnego syna.
Ponadto narzeczony D usłyszał, że jakby D gdzieś pojechała, to on może z przyszłymi dziećmi przyjechać do swoich rodziców, a oni się nimi zaopiekują.
Narzeczony D dzięki niej zaczął sam podejmować decyzje, stał się pewniejszy siebie, przez prawie 3 lata znajomości z chłopca biegnącego na zawołanie rodziców stał się odpowiedzialnym mężczyzną. Oczywiście oboje cierpią, bo chcieliby dobrych relacji z rodzicami narzeczonego. Wszystko dlatego, że narzeczony D zrezygnował z katolicyzmu i przeszedł na protestantyzm.
[Edit] Rodzice narzeczonego są dobrze wykształceni, z tzw. klasy średniej. Potrafili szukać danych w internecie na temat znajomych D i mówić jej, że są to złe osoby, które mówią herezje.
Co do narzeczonego - był i jest bardzo taktowny i grzeczny, nauczył się natomiast asertywności. Jego rodzice przestali mieć nad nim kontrolę.
religia
Ocena:
161
(261)
Komentarze