Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#75053

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Około dekadę temu pracowałam w Empiku jako kierowniczka działu książki. Na polecenie managera współodpowiadałam też za rekrutację do tego działu, co w moim mieście nie było wcale proste. Kandydaci na doradców klienta chcieli pracować głównie przy multimediach, a ci, którzy zgłaszali się „na książkę”, to byli często filozofowie z Bożej łaski (chodzi o typ człowieka, nie o wykształcenie), którym marzyło się dywagowanie o literaturze, a nie sumienna, często czysto fizyczna praca.

Dzisiaj opiszę Wam dwa przypadki osób, których nie zatrudniliśmy, moim zdaniem ze względu na ich piekielność. Imiona zmyślone, cała reszta nie.

1.(Pani) Karolina
Kobieta przed 40., która większość życia przepracowała w księgarni. Oprócz doświadczenia miała też wiedzę, na rozmowie wypadła rewelacyjnie, więc została zaproszona na dzień próbny. I wtedy się zaczęło. Na pytanie, czy możemy sobie mówić po imieniu (taka zasada obowiązywała całą załogę), prychnęła z niezadowolenia, ale łaskawie się zgodziła. Zwracała się jednak do mnie tonem oficjalnym i pełnym imieniem (czyli np. „Aleksandro” zamiast „Olu”). Pracę miała zacząć od ułożenia niewielkiego działu tematycznego zgodnie z zasadami merchandisingu (instrukcję dostała do ręki wraz z objaśnieniem). Kiedy poszłam zobaczyć, jak jej idzie, okazało się, że nic nie leży tak, jak powinno.

Wyjaśnienie Karoliny:
„Bo wy tu macie wszystko źle!
Dwanaście lat pracowałam w księgarni XYZ, więc wiem jak się układa książki!
Będzie tak, jak ja mówię!
Moje tłumaczenia, że Empik jest sieciówką, zasady są wspólne i po to dałam jej instrukcję, nie pomogły. Karolina wie lepiej i ona nam tu zrobi porządek. Stwierdziłam, że się nie dogadamy i pani nie została zatrudniona. Jej reakcją był telefon do managera… z żądaniem zwolnienia mnie jako osoby niekompetentnej, która się nie zna na swojej pracy. Komentarz zbędny…
*Nie wiem, czy układanie wg wielkości bądź koloru okładek, a nie alfabetu, pomoże w znalezieniu czegoś na półce, ale może to ja się faktycznie nie znam…

2.Irmina
Dziewczyna w wieku 25 lat, po dwóch kierunkach studiów (geologia i ekonomia lub coś podobnego).
Przysłała CV na 3 strony i list motywacyjny na 8, napisany co prawda poprawną polszczyzną, ale za to stylem przypominającym artykuły z „Faktu”. Np. „Zdobyte w pocie czoła prawo jazdy kategorii B i posiadany krążownik szos marki opel corsa o barwie dojrzałych sycylijskich pomidorów, sprawiają, iż góry i doliny szarych acz malowniczych polskich dróg i dróżek nie są mi straszne”.

Podczas rozmowy z managerem i ze mną potwierdziła pierwsze wrażenie. Była niesamowicie zarozumiała, ale to jeszcze byłabym w stanie przeżyć, bo klienci zapewne szybko nauczyliby ją pokory (kto pracował w sklepie, ten wie, o czym mówię). Gorzej, że nie potrafiła wskazać żadnej posiadanej umiejętności, która mogłaby być przydatna na stanowisku doradcy klienta. Wiedzę branżową też miała znikomą, jeśli nie liczyć książek z geologii, których znajomością się chwaliła.

Zamiast niej zatrudniliśmy inną dziewczynę, która była na rozmowie tego samego dnia. Irmina wróciła kilka dni później, domagając się spotkania z managerem. Nie zastała jednak ani jego, ani mnie. Wyżyła się zatem na kierowniku dyżurnym, któremu oznajmiła, że bez niej ten sklep padnie i jeszcze pożałujemy, że nie przyjęliśmy osoby z takim wykształceniem. Zrobiła awanturę na pół sklepu – krzyczała, machała rękami… Nagranie z monitoringu obejrzeliśmy chyba wszyscy.

Na szczęście przyjęta wówczas do pracy dziewczyna świetnie się sprawdziła i jakoś nie musieliśmy żałować odrzucenia tak niezwykłej kandydatury…

Empik

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 242 (260)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…