Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#75058

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pomoc przy organizacji wycieczki z Holandii do Polski dla seniorów. Znam język, nie każdy Holender zna bądź lubi rozmawiać po angielsku- dla mnie lepiej, płacą mi za to bezpośrednio właśnie oni- mało spotykane jak na ten naród. Czyli jestem z nimi zawsze i wszędzie, dowiaduje się, i dopieszczam.
Historia krótka o posiłkach.

Jak to Holendrzy mają, są wśród nich ludzie różnego pochodzenia. Jeden nie zje pysznej świnki, drugiemu nie wolno soczystego steku, trzeci, z wyboru lub nie, nie może glutenu, a czwarty tylko warzywka; jak kto woli. Podzieliliśmy grupę: 1. warzywka 2.kurczak.
Rozmawiam z restauracją.
Ja- To może szaszłyki drobiowe? ( dla kurczaków)
R- O tak, wszyscy zachwalają. Najlepsze w mieście!
J- Świetnie, to szybko i łatwo z Państwem można załatwić sprawę! Tylko proszę pamiętać, żadnego innego mięsa tam być nie może.
R- Rozumiem. Wszyscy będą zadowoleni.
Zjawiając się na miejscu widzimy, że dla kurczaków wjeżdżają szaszłyki drobiowe, pięknie wyglądające, pachnące cudnie, ale ubogacone o boczek. Rodowici Holendrzy zachwyceni, ale reszta kurczaków spogląda po sobie i im coś nie pasuje, choć ślinią się głodni. Nawet by przeszło, gdyby wszystkich nie uświadamiać i pozwolić zjeść (boczek polski,a holenderski to morze różnic smakowych!) ale dla nas, wiedzących i ustalających zwyczajnie znaczy to, że nas oszukano. Zabrano talerze, zostawiono tylko grupie warzywek ich sałatkę. Awantura już na zapleczu.
J- Nie tak się umawialiśmy. Dlaczego jest tu wieprzowina?
R- To nie jest wieprzowina. To jest PODRÓB.
J- A z czego ten PODRÓB się składa?
R- Jak to z czego, skórek, organów i tym podobnych.
J- A z jakiego zwierzęcia te skórki, organy i podobne pochodzą?
R- ( młoda kierowniczka się zwiesiła, zapowietrzyła, myślała, myślała i nie wymyśliła) To jest podrób i już. Nie wieprzowina.

Przenieśliśmy kurczaków do restauracji obok, tam zjedli indywidualnie co chcieli, trochę pomarudzili, ale nie za dużo (może temu, że byłam obok, może nawet nas polubili). W miejscu pierwszym zapłaciliśmy 40% kwoty (-50% za drobiowe szaszłyki i -10% za zamieszanie) plus wiem, że nie zyskali nic, kierowniczka otrzymała burę od szefa, szaszłyki zjedli pracownicy, dwie godziny rezerwacji stolików dla nas w czasie późny lunch ciężko zastąpić klientami, przychodzącymi ot tak z ulicy.

A szef przyznał rację mnie, przepraszał za wszystko, poszliśmy tam na kawę przed powrotem na obcy ląd, nie zapłaciliśmy nic, zostawiliśmy tylko napiwek za przepyszny polski sernik i jabłecznik jakimi nas nakarmiono. Holendrzy też zadowoleni, bo tylko zaoszczędzili, niektórzy wódki i nalewek popili, mówią, że chcą przyjechać znów, nawet z przygodami.

zagranica

Skomentuj (8) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 174 (218)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…