Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#75104

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Oceńcie sami czy to piekielne, ale ja do tej pory czuję pewien niesmak po tym wydarzeniu...

W naszych przychodniach konieczne było wykonanie pomiarów oświetlenia awaryjnego oraz napięcia w gniazdkach. Wszelkimi sprawami związanymi z elektryką zajmuje się firma zewnętrzna. Pana "Prezesa" [PP] poznałam osobiście, ponieważ w przypadku awarii, najczęściej to on się u nas pojawiał. Nigdy nie miałam powodów, żeby na niego narzekać, ponieważ pracę wykonywał szybko i solidnie. Czasem wpadł na kawę będąc przejazdem. Coś tam pogadaliśmy na temat prywatnego życia, więc wiedział, że mam córkę i jestem w szczęśliwym związku, a ja wiedziałam, że on ma żonę i czwórkę dzieci. Z innych rozmów wywnioskowałam, że jest praktykującym katolikiem, momentami wręcz fanatycznym. W relacjach biznesowych mi to nie przeszkadzało. Zresztą, nasza znajomość nigdy nie przeszła na poziom wysyłania sobie życzeń na święta, po prostu jak był potrzebny, to się po niego dzwoniło.

Wracając do pomiarów. Obskoczyliśmy dość szybko filie, na koniec zostawiliśmy główną siedzibę. Umówiliśmy się na konkretny dzień. Godzina dość późna, bo po dwudziestej. Po pierwsze, miało nie być ludzi, ponieważ podczas pomiarów trzeba było wyłączyć bezpieczniki, a pacjentom raczej nie siedziałoby się dobrze w ciemnościach. Po drugie, na dworze miało być ciemno, bo tylko wtedy takie pomiary miałyby sens i byłyby wiarygodne (ja się na tym nie znam, tak mi to wytłumaczył PP). No więc bezpieczniki wyłączone, awaryjki się zaświeciły, godzina czekania i sprawdzenie, która zgaśnie. Na czas oczekiwania poczłapaliśmy do mojego biura (na biuro jest osobny bezpiecznik i jego wyłączać nie trzeba było ze względu na brak oświetlenia awaryjnego).

Gadaliśmy o pierdołach. Wspomniał, że emancypacja kobiet, to działania szatana, ponieważ według pisma świętego, obowiązkiem kobiety jest rodzenie dzieci i ich wychowywanie. Ponadto kobieta powinna być posłuszna mężczyźnie. Pośmiałam się, ale tego nie komentowałam. Później zrobiło się jakoś tak niezręcznie... Zaczął mi sugerować, że chętnie by się ze mną przespał. Brzmiało jak żart, więc początkowo odmawiałam równie żartobliwym tonem. Jednak nie przestawał namawiać, co spowodowało u mnie w końcu psychiczny dyskomfort. Powiedziałam mu, że jeśli się nie ogarnie, zadzwonię po naszego informatyka, żeby przyjechał go pilnować. Na moment się uspokoił. Ale po paru minutach znowu wrócił do tematu. Twierdził, że "nikt się nie dowie. Ja na pewno nikomu nie powiem". Na co odpowiedziałam: "Ale ja powiem twojej żonie". Znów ucichł tylko na chwilę. Potem oczywiście temat wrócił...
[PP] Popatrzyłbym sobie na nagą kobietę.
[J] Masz przecież żonę.
[PP] Ale to nie to samo. Na jakąś obcą bym popatrzył.
[J] Dać ci adresy stron z pornosami? (byłam już naprawdę poirytowana całą tą sytuacją)
[PP] Nie, wolałbym na żywo.

Szczerze mówiąc trochę mnie strach sparaliżował i nie wiedziałam jak mam na to reagować. Mieliśmy siedzieć jeszcze pół godziny, ale powiedziałam mu, że jadę do domu i niech sobie spisze wartości z poprzednich pomiarów. Na jego twarzy widać było rozczarowanie. Na pożegnanie powiedział: "wiesz... liczyłem na coś". Tyle zdążyłam zauważyć... Szybko wsiadłam do samochodu i poczekałam, aż odjedzie, żeby móc zamknąć bramę.

Wiem, że może się to wydawać mało piekielne, bo przecież ostatecznie do niczego nie doszło, ale ja do tej pory czuję się jak kupa... I wiem na pewno, że nie będę w stanie z tym człowiekiem normalnie rozmawiać po czymś takim.

napalony_facet

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 265 (321)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…