Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#75330

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
O pracy. I pracodawcach. I pracownikach.
O wszystkim w sumie.

Odnoszę dziwne wrażenie, że Polakom odechciewa się trzymać pozory dorosłego życia, najchętniej wszyscy wróciliby do piaskownicy i bili się o babkę z piasku wołając zasmarkani swoje matki.

Jest praca. Pracodawca daje pracę.
Pracodawca zamiast wyjaśnić dokładnie, czego oczekuje od pracownika, stawki, jakich papierków potrzebuje lub chciałby żeby tamten miał i wydać to w miarę czytelną polszczyzną, kładzie na to lagę i pisze tzw. biedapismo, które ma pełno zaowalowań, nieścisłości i marnuje czas rekrutanta jak i potencjalnego pracownika.
Pracowników gania, ale sam siedzi i nie robi za wiele, wręcz pyszni się tym po całym zakładzie że "co wolno wojewodzie...", migdali się do sekretarki, która mu odpowiada licząc na zastrzyk gotówki.
W umowie nie precyzuje, co pracownik ma robić i wkurza się, że jeden pracownik nie wyrabia za 3(ale oczywiście nadal mu wydaje wypłatę dla jednego pracownika). Ależ oczywiście "zaleca" im zapieprzanie nadgodzin. Za które płaci jak zwyczajne godziny pracy, albo nie płaci w ogóle.
Finalnie płacze, że jest okradany "bo XX poszedł do toalety na 5 minut", a sam okrada ludzi z czasu.

Jest rekrutant. Rekrutant zamiast przejrzeć CV ludzi, których ma przyjmować, właściwie to rzuca nimi na biurko i ściąga wszystkich na rozmowę kwalifikacyjną.
Na rozmowie dosłownie się bawi-a to zada pytanie dosłownie "z dupy" o ulubiony kolor, a to co sądzi dany gość na temat mniejszości narodowych, a to o wpływ orientacji seksualnej małp na miesiączkowanie pingwinów.
Dopiero po odstawieniu wszystkich tych pytań, wreszcie są konkrety. Przy czym konkrety zajmują około 30 sekund.

No i jest nasza gwiazda malowana. Pracownik.
Pracownik siedzący po stronie pracy zawsze ma podejście socjalistyczne, najlepiej byłoby gdyby kasa sama spływała na konto, a pracownik nie robiłby nic zupełnie, prócz siedzenia na stanowisku i przeglądaniu fejsa.
Pracodawca to zawsze "złodzij", mimo że obie strony umowę o pracę podpisały i zawsze można od "złodzija" odejść.
Inna sprawa, kiedy pracodawca robi pracownika w bambuko na kasę-wtedy rzeczywiście "nieposłuszeństwo pracownicze" jest sensowne.
Ale przeglądanie internetu, kiedy się przyszło i usiadło na stanowisku?

I tak sobie te trzy rodzaje ludzi trwają-pracodawca, rekrutant i pracownik.
I to w firmach prywatnych, nie tylko państwowych.
Ludzie, którzy nigdy nie powinni prowadzić biznesu, zatrudniają ludzi, którzy nigdy nie powinni pracować w takich zawodach, którzy zbierają ludzi jak leci.

Moje pytanie:jakim cudem takie firmy nie bankrutują?

Przecież wystarczyło by, aby pracodawca wyjął kija z wiadomego miejsca, chwycił za jaja rekrutanta, który zrekrutowałby mu normalnych pracowników i się z nimi dogadał. Wspólne traktowanie z szacunkiem i wszystko gra. Czy to aż takie trudne?
Najwyraźniej.

polski rynek

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -10 (44)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…