Będzie o współlokatorach.
Kiedyś kiedyś musiałam się na szybko wyprowadzić.
Znalazłam pokój - w mieszkaniu z siostrzenicą właścicielki, Amandą.
W moim pokoju przed wprowadzeniem syf niemiłosierny - miałam sobie sama posprzątać.
Praktycznie nie było mnie w domu, z pracy na wolontariat, często nawet nie nocowałam.
Wolontariat się skończył, zaczęły się uroki mieszkania.
Poza standardowymi: imprezami, syfem, znikającym z lodówki jedzeniem, zauważyłam na moim laptopie plamy po ketchupie...
Właścicielka:
- stwierdziła, że mogę NA WŁASNY koszt zamontować sobie zamek i potem na własny koszt zdemontować.
- poradziła trzymać jedzenie u siebie w pokoju. Niezamykanym. W lipcu. Przy 30 stopniach na zewnątrz.
Poddałam się, kiedy, wróciwszy z pracy, zastałam w moim pokoju książkę - lekturę szkolną, otwartą, a na niej ZUŻYTĄ PODPASKĘ.
Zadzwoniłam po kumpelę z samochodem, w godzinkę-2, przeniosłam się do kumpla, który mi to wcześniej zaproponował.
Do wszystkich moich soków z lodówki dosypałam środka na przeczyszczenie. Wiem, wstrętne z mojej strony, ale może dziewczyna nauczy się, że cudzego się nie rusza. Szkoda, że nie zrobiłam tego, jak tylko jedzenie zaczęło znikać.
Właścicielce zakomunikowałam fakt wyprowadzki w trybie natychmiastowym, obruszyła się, że "mogłam wcześniej dać znać, co się dzieje"...
Nie wiem kto był tu bardziej piekielny - współlokatorka, właścicielka, czy ja, zwijając manatki z prędkością światła...
Kiedyś kiedyś musiałam się na szybko wyprowadzić.
Znalazłam pokój - w mieszkaniu z siostrzenicą właścicielki, Amandą.
W moim pokoju przed wprowadzeniem syf niemiłosierny - miałam sobie sama posprzątać.
Praktycznie nie było mnie w domu, z pracy na wolontariat, często nawet nie nocowałam.
Wolontariat się skończył, zaczęły się uroki mieszkania.
Poza standardowymi: imprezami, syfem, znikającym z lodówki jedzeniem, zauważyłam na moim laptopie plamy po ketchupie...
Właścicielka:
- stwierdziła, że mogę NA WŁASNY koszt zamontować sobie zamek i potem na własny koszt zdemontować.
- poradziła trzymać jedzenie u siebie w pokoju. Niezamykanym. W lipcu. Przy 30 stopniach na zewnątrz.
Poddałam się, kiedy, wróciwszy z pracy, zastałam w moim pokoju książkę - lekturę szkolną, otwartą, a na niej ZUŻYTĄ PODPASKĘ.
Zadzwoniłam po kumpelę z samochodem, w godzinkę-2, przeniosłam się do kumpla, który mi to wcześniej zaproponował.
Do wszystkich moich soków z lodówki dosypałam środka na przeczyszczenie. Wiem, wstrętne z mojej strony, ale może dziewczyna nauczy się, że cudzego się nie rusza. Szkoda, że nie zrobiłam tego, jak tylko jedzenie zaczęło znikać.
Właścicielce zakomunikowałam fakt wyprowadzki w trybie natychmiastowym, obruszyła się, że "mogłam wcześniej dać znać, co się dzieje"...
Nie wiem kto był tu bardziej piekielny - współlokatorka, właścicielka, czy ja, zwijając manatki z prędkością światła...
współlokatorzy wynajem właściciele współdzielenie mieszkania
Ocena:
226
(310)
Komentarze