Wezwanie. Dojeżdżamy do bloku. Bierzemy to, co najważniejsze i udajemy się w jego kierunku. Tam do klatki wpuszcza nas przemiły staruszek, który akurat wyprowadzał swoją bestię wysokości 30 cm w kłębie na spacer.
Wchodzimy na wskazane piętro i dzwonimy do drzwi.
- Tak? - Pyta kobieta niepewnie wychylając się na korytarz.
- Dzień dobry. Pogotowie.
- Widzę... Słucham?
- To my słuchamy. - Odpowiada kompan.
- Ale ja nie wzywałam pogotowia.
- Och... To mamy problem.
Kontaktujemy się z dyspozytorem. No numer mieszkania jak nic ten! Pytamy, czy może ktoś w bloku choruje na serce, może się pomylił, dyspozytor próbuje dodzwonić się do osoby, która zgłaszała problem. Nie, pani nie wie, pod numerem, z którego było wezwanie nikt nie odbiera. Popytaliśmy sąsiadów, nic. Na klatce wywiązała się dyskusja.
Po 15 minutach prosimy dyspozytora o pozwolenia na odwrót, ten trochę niechętnie, ale zezwala nam w końcu na powrót do bazy.
Schodzimy na dół, a przy karetce stoi jakiś facet. Podchodzimy i słyszymy:
- No ile można czekać?
Aaa! A zastanawiał się, gdzieśmy poszli. Aaa! No tak! Nie wziął telefonu. A bo widział, że jesteśmy i sądził, że za chwilę przyjdziemy i bał się wrócić do domu po telefon. Aaa! No tak! Bo to nie ten numer bloku podał...
Aaa! No tak... Wszystko jasne...
Wchodzimy na wskazane piętro i dzwonimy do drzwi.
- Tak? - Pyta kobieta niepewnie wychylając się na korytarz.
- Dzień dobry. Pogotowie.
- Widzę... Słucham?
- To my słuchamy. - Odpowiada kompan.
- Ale ja nie wzywałam pogotowia.
- Och... To mamy problem.
Kontaktujemy się z dyspozytorem. No numer mieszkania jak nic ten! Pytamy, czy może ktoś w bloku choruje na serce, może się pomylił, dyspozytor próbuje dodzwonić się do osoby, która zgłaszała problem. Nie, pani nie wie, pod numerem, z którego było wezwanie nikt nie odbiera. Popytaliśmy sąsiadów, nic. Na klatce wywiązała się dyskusja.
Po 15 minutach prosimy dyspozytora o pozwolenia na odwrót, ten trochę niechętnie, ale zezwala nam w końcu na powrót do bazy.
Schodzimy na dół, a przy karetce stoi jakiś facet. Podchodzimy i słyszymy:
- No ile można czekać?
Aaa! A zastanawiał się, gdzieśmy poszli. Aaa! No tak! Nie wziął telefonu. A bo widział, że jesteśmy i sądził, że za chwilę przyjdziemy i bał się wrócić do domu po telefon. Aaa! No tak! Bo to nie ten numer bloku podał...
Aaa! No tak... Wszystko jasne...
Facebook - Zaszczurzony
Ocena:
407
(429)
Komentarze