Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#76005

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia #75794 o sytuacji w markecie sprawiła, że postanowiłam opisać swoją "przygodę" z dnia przed Wszystkich Świętych.

Jako studentka pozbawiona totalnie pieniędzy (co spowodowane było przeprowadzką) nie miałam w tym roku możliwości, aby wrócić do domu rodzinnego, gdyż nie stać mnie było na bilet. A jako że zostałam w miejscu studiowania, a lodówka w moim nowym mieszkaniu świeciła pustkami, postanowiłam wziąć jakże zawrotną kwotę 10,47 zł, która mi pozostała i udać się na zakupy. Za cel obrałam najtańszy dyskont w okolicy, przygotowałam skromną listę zakupów posiłkując się aktualną gazetką z promocjami i wyruszyłam.

Już przez okno sklepu zauważyłam, że kolejka ciągnie się od kas aż do końca sklepu, ale ponieważ budżet miałam skromny, a to najtańsze miejsce, to z zakupów nie zrezygnowałam.
Zakupy zrobiłam dość szybko, pomimo konieczności przepychania się przez tłumy i ustawiłam się w kolejce, która na ten moment już zakręcała za regałami.
Przede mną spokojnie stała sobie starsza pani o lasce. Za mną była kobieta około 40, z wózkiem wypchanym po brzegi. I tym właśnie wózkiem napierała na mnie. Nie, nie stukała wózkiem - wózek wywierał stały nacisk na moją tylną część ciała. Odwróciłam się więc i postanowiłam poprosić, aby zaprzestała. Zobaczyłam jak opiera się ona całym ciężarem swojego ciała o ten wózek. Postanowiłam zwrócić jej uwagę.
Ja: Przepraszam... - rzuciła na mnie okiem, ale szybko odwróciła wzrok, jakbym nic nie mówiła.
Ja: Przepraszam... - czytała ulotkę jakiegoś produktu ze swojego wózka nadal mnie ignorując.
Ja: Proszę pani... Halo?! - tutaj już straciłam cierpliwość i pomachałam jej ręką przed oczami na ile dosięgłam. Wreszcie zaszczyciła mnie spojrzeniem.
Ona: Czego?! - warknęła.
Ja: Najeżdża pani na mnie wózkiem, czy mogłaby pani bardziej uważać?
Ona: Nie!
Ja: Słucham?! - doznałam szoku.
Ona: Nogi mnie bolą, muszę się oprzeć! - odburknęła.
Ja: Ale pani mnie gniecie tym wózkiem! - nadal w szoku odparowałam.
Ona: No i co z tego? Młoda jesteś, to nic ci nie będzie.

Zatkało mnie. Wtrącił się mężczyzna stojący ze dwa miejsca za nią.
Mężczyzna: No, pani to chyba jest nienormalna! - stwierdził.
Ona: Niech się zajmie własną sprawą, a nie się wtrąca! Gówniarze korona z głowy nie spadnie a ja tu długo stoję.

W tym momencie już szlag mnie trafił. Szarpnęłam jej wózkiem w prawo i wypchnęłam go poza kolejkę. Odjechał kawałek, niezbyt duży, bo był zbyt ciężki żeby go daleko wypchnąć, ale wystarczająco, aby musiała wyjść po niego z kolejki.
Wrócić nie miała do czego, bo ludzie błyskawicznie się zacieśnili w miejscu gdzie uprzednio stała. Nagle każdy zaczął ją ignorować, więc ja też. Coś jeszcze zaczęła na nas krzyczeć histerycznymi piskami niepodobnymi zupełnie do niczego. Po naszym braku reakcji poszła do obsługi i coś pokrzyczała, ale chyba nie uzyskała tego co chciała. Na koniec wyszła obrażona ze sklepu i tyle ją widzieli.

dyskont zakupy wszystkich_świętych

Skomentuj (26) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 360 (388)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…