Przychodnia przechodziła gruntowny remont. Taki z prawdziwego zdarzenia: z dobudówkami, malowaniem ścian, wymianą mebli i wszelkiego wyposażenia. Koleżanka zrobiła listę sprzętów, które będą nam potrzebne, m.in. aparaty USG, RTG, KTG, biurka, leżanki. Przygotowała bardzo dokładną specyfikację, w szczególności sprzętów medycznych. Wszystko trafiło potem do naszego organu założycielskiego [OZ], ponieważ przy tak ogromnych inwestycjach niewiele mamy do powiedzenia.
Odbyły się przetargi, konkursy - wszystko zgodnie z unijnymi wymogami. Kiedy cały ten cyrk się skończył i pracownicy wrócili z tymczasowej przychodni do świeżo wyremontowanej, okazało się, że zakupiony przez OZ sprzęt jest do d..., a jedyne co się zgadza z wcześniej przygotowaną specyfikacją, to ilość. Dlaczego? Ponieważ nasz genialny OZ zakupy zlecił firmie budowlanej wykonującej remont. Nie, nie było mowy o konsultacji z lekarzami czy jakimikolwiek pracownikami przychodni. Pan Ziutek, na co dzień murator-kafelkarz, stał się specjalistą w zakresie sprzętu medycznego. Wybrał nam np. przestarzały aparat USG płacąc za niego tyle, ile zapłacilibyśmy za wyższą półkę. Szczęki wszystkich gruchnęły o podłogę, ponieważ to co otrzymaliśmy, to było jakieś jedno wielkie nieporozumienie w porównaniu do tego co chcieliśmy.
Mało piekielne? Sprzętu wymienić nie można, bo kupiony za pieniądze unijne. Czas mijał a wszystko stopniowo było wynoszone do piwnicy i zastępowane za nieunijne, a przychodniane pieniądze. Szkoda tylko otrzymanych wcześniej funduszy, bo można było za to naprawdę dobrze wyposażyć przychodnię.
Odbyły się przetargi, konkursy - wszystko zgodnie z unijnymi wymogami. Kiedy cały ten cyrk się skończył i pracownicy wrócili z tymczasowej przychodni do świeżo wyremontowanej, okazało się, że zakupiony przez OZ sprzęt jest do d..., a jedyne co się zgadza z wcześniej przygotowaną specyfikacją, to ilość. Dlaczego? Ponieważ nasz genialny OZ zakupy zlecił firmie budowlanej wykonującej remont. Nie, nie było mowy o konsultacji z lekarzami czy jakimikolwiek pracownikami przychodni. Pan Ziutek, na co dzień murator-kafelkarz, stał się specjalistą w zakresie sprzętu medycznego. Wybrał nam np. przestarzały aparat USG płacąc za niego tyle, ile zapłacilibyśmy za wyższą półkę. Szczęki wszystkich gruchnęły o podłogę, ponieważ to co otrzymaliśmy, to było jakieś jedno wielkie nieporozumienie w porównaniu do tego co chcieliśmy.
Mało piekielne? Sprzętu wymienić nie można, bo kupiony za pieniądze unijne. Czas mijał a wszystko stopniowo było wynoszone do piwnicy i zastępowane za nieunijne, a przychodniane pieniądze. Szkoda tylko otrzymanych wcześniej funduszy, bo można było za to naprawdę dobrze wyposażyć przychodnię.
przychodnia
Ocena:
288
(312)
Komentarze