Pracuję w sklepie. Wyjątkowo nie napiszę nic o klientach, ale o osobach z organizacji, które zbierają pieniądze na np. chorych ludzi.
To jest jakaś plaga, nie ma prawie dnia, aby ktoś nie wchodził do sklepu prosząc o symboliczną złotówkę na różne cele. Przeważnie są to osoby "biednie" ubrane ze smutkiem na twarzy, z tragiczną historią jaką to ich lub ich bliskich spotkała i czy pani nie mogła by pomóc.
Zgodnie z prawdą odpowiadam, iż nie mam gotówki przy sobie (przyzwyczaiłam się płacić kartą), a nie jest to mój sklep, więc nie pomogę choćbym chciała. Poza tym zarabiam najniższą krajową (nie mylić ze średnią krajową) i gdybym chciała każdemu pomóc, oddałabym 1/4 wypłaty...
A dlaczego nie pomagam? Choć nieraz historie są naprawdę przykre, szczególnie jeśli dotyczy to dziecka..
Pewnego dnia wszedł pan jak wyżej opis wskazuje i prosi o pomoc choćby taką symboliczną złotówkę. Patrzę do portfela i widzę 2 zł. Mówię przykro mi, ale mam tylko tyle i tyle mogę panu pomóc. Oddałam te ostanie 2 zł z mojego portfela. On popatrzył na ten "grosz" z miną niemal obrzydzenia i wychodząc zamiast "dziękuję" czy choćby "do widzenia" usłyszałam "spie*dalaj".
Długo zbierałam szczękę z podłogi. Rozumiem, że pieniądz mały, ale uważałam, że zawsze to "coś"
Pomijam już ludzi, którzy przychodzą i proszą o pomoc pieniężną oczywiście. A bo to zostali okradzeni i nie mają jak wrócić do domu, a bo to na jedzenie, a to na bilecik na autobus (?)itp. itd.
Pracuję w sklepie i to ja liczę na zysk ze sprzedaży, a nie odwrotnie, że to ja będę rozdawać pieniądze.
To jest jakaś plaga, nie ma prawie dnia, aby ktoś nie wchodził do sklepu prosząc o symboliczną złotówkę na różne cele. Przeważnie są to osoby "biednie" ubrane ze smutkiem na twarzy, z tragiczną historią jaką to ich lub ich bliskich spotkała i czy pani nie mogła by pomóc.
Zgodnie z prawdą odpowiadam, iż nie mam gotówki przy sobie (przyzwyczaiłam się płacić kartą), a nie jest to mój sklep, więc nie pomogę choćbym chciała. Poza tym zarabiam najniższą krajową (nie mylić ze średnią krajową) i gdybym chciała każdemu pomóc, oddałabym 1/4 wypłaty...
A dlaczego nie pomagam? Choć nieraz historie są naprawdę przykre, szczególnie jeśli dotyczy to dziecka..
Pewnego dnia wszedł pan jak wyżej opis wskazuje i prosi o pomoc choćby taką symboliczną złotówkę. Patrzę do portfela i widzę 2 zł. Mówię przykro mi, ale mam tylko tyle i tyle mogę panu pomóc. Oddałam te ostanie 2 zł z mojego portfela. On popatrzył na ten "grosz" z miną niemal obrzydzenia i wychodząc zamiast "dziękuję" czy choćby "do widzenia" usłyszałam "spie*dalaj".
Długo zbierałam szczękę z podłogi. Rozumiem, że pieniądz mały, ale uważałam, że zawsze to "coś"
Pomijam już ludzi, którzy przychodzą i proszą o pomoc pieniężną oczywiście. A bo to zostali okradzeni i nie mają jak wrócić do domu, a bo to na jedzenie, a to na bilecik na autobus (?)itp. itd.
Pracuję w sklepie i to ja liczę na zysk ze sprzedaży, a nie odwrotnie, że to ja będę rozdawać pieniądze.
uslugi
Ocena:
201
(213)
Komentarze