Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#76147

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Trochę było ostatnio historyjek o nauczycielach więc i ja dorzucę swoje trzy grosze.

Ewentualnie doleję benzyny do ognia, jak kto woli.

Jako że kierunek moich studiów wymagał wyrobienia praktyk w szkole publicznej, z bólem serca zgłosiłem się do najbliższego mi gimnazjum i dostałem opiekunkę w postaci przesympatycznej starszej pani z 25-letnim doświadczeniem, nazwijmy ją Panią Helenką. Pani Helenka okazała się do rany przyłóż, a pierwszym jej praktykantem zdecydowanie nie byłem więc wszystko zapowiadało się fajnie.

Tymczasem już na pierwszych zajęciach które miałem obserwować okazuje się, że Pani Helenka z uporem maniaka wciska niegłupiej (i co ciekawe: naprawdę grzecznej!) młodzieży straszną ciemnotę. Bez wgłębiania się w detale przedmiotu, było to uczenie na zasadzie: biedronki to takie ssaki, które żyją w głębinach oceanu i mają zielone piórka. Wierzcie mi, przesadzam tylko trochę. Sytuacja powtórzyła się kilkukrotnie i wielokrotnie też dzieciaki lampiąc się w konfuzji w podręczniki próbowały nieśmiało polemizować z Panią Helenką, a ich nierzadko trafne teorie były w misterny sposób obalane. Jako szczyl z trzeciego roku nie miałem czelności wyprowadzać Pani Halinki z błędu. Tak czy siak, jak można się domyślić, mój szacunek do instytucji nauczyciela odrobinę podupadł.

Piekielności to nie koniec. Pedagożka prowadząca praktyki wymagała ode mnie pisania komentarzy do zajęć które prowadziłem, pierdołki pod tytułem co zrobiłem, co zrobiłbym inaczej, jak reagowały dzieciaki itp., co wykonywałem sumiennie i zmyślałem tylko trochę (kto pisał kiedyś coś podobnego ten wie). Między innymi nie miałem skrupułów, żeby raz na jakiś czas napisać, że tu i tu dzieciaki mnie nie zrozumiały więc musiałem powtórzyć, albo że raz czy dwa walnąłem ciemnotę i plan mi się zmienił, bo musiałem odkręcać. Słowem, szczyl-praktykant też człowiek.

Niestety wypociny te musiały być zatwierdzone przez Panią Helenkę, więc przedostatniego dnia praktyk dostała mały pliczek na wieczorną lekturę. Nie sądziłem, że nawet go przewertuje przed podpisaniem.

Tymczasem dnia następnego w pokoju nauczycielskim rwetes! Kochana Pani Helenka zmieniła się w babę jagę i z czerwonym licem i mordem w oczach nawrzeszczała na mnie, że napisałem głupoty, nieprawdę, że zrobiłem z siebie i jej uczniów debili, że jest jej wstyd za mnie etc. etc. (jej koleżanki po fachu łypały na mnie z podobnym oburzeniem). Po długiej i nieprzyjemnej rozmowie zgodziła się podpisać, ale zagwarantowała mi, że na uczelni nikt mi tych praktyk nie zatwierdzi i będę musiał powtarzać.

Otóż zatwierdzili, z oceną bardzo dobry. Z kilkoma komentarzami w którym miejscu podoba się im jak wybrnąłem z problematycznych sytuacji. Nie pochwaliłem się Pani Helence oczywiście, ale myślę, że jej zbliżająca się emerytura dobrze zrobi i jej i jej uczniom...

szkoła

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 242 (258)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…