Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
Profil użytkownika

KsaveryR

Zamieszcza historie od: 30 sierpnia 2016 - 14:57
Ostatnio: 18 maja 2017 - 1:24
  • Historii na głównej: 4 z 4
  • Punktów za historie: 1230
  • Komentarzy: 11
  • Punktów za komentarze: 106
 

#78298

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Ludzie boją się robotyzacji, że sztuczna inteligencja podbije ludzkość itp. itd., ja tymczasem poważnie zaczynam obawiać się pajdozacji, bo coraz młodsza dzieciarnia jest coraz to mądrzejsza (bez ironii).

Piekielnym jestem ja (prawdopodobnie).

Poluję na smakołyk w chłodziarce w sklepie, obok mnie inna łowczyni, na oko 5-6 letnia, w każdym razie wzrostu takiego, że aby wypatrzyć zawartość stoi na palcach, kurczowo trzymając się krawędzi. Odsuwam pokrywę i widzę, że pojechałem po palcach nieletniej, niezguła ze mnie klasyczna.

Czekam na wybuch płaczu i oczami wyobraźni widzę, jak jakiś tatuś wielkości Hardkorowego Koksa wsadza mnie głową w dół do tej chłodziarki, ale dzielna heroina ani piśnie; rzucam z uśmiechem "Sory!".

Na co dziewuszka - i jest to wierny cytat - "A ty człowieku po polsku już nie umiesz?"

Ulatniam się, okryty wstydem.

dzieci

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 385 (407)

#76147

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Trochę było ostatnio historyjek o nauczycielach więc i ja dorzucę swoje trzy grosze.

Ewentualnie doleję benzyny do ognia, jak kto woli.

Jako że kierunek moich studiów wymagał wyrobienia praktyk w szkole publicznej, z bólem serca zgłosiłem się do najbliższego mi gimnazjum i dostałem opiekunkę w postaci przesympatycznej starszej pani z 25-letnim doświadczeniem, nazwijmy ją Panią Helenką. Pani Helenka okazała się do rany przyłóż, a pierwszym jej praktykantem zdecydowanie nie byłem więc wszystko zapowiadało się fajnie.

Tymczasem już na pierwszych zajęciach które miałem obserwować okazuje się, że Pani Helenka z uporem maniaka wciska niegłupiej (i co ciekawe: naprawdę grzecznej!) młodzieży straszną ciemnotę. Bez wgłębiania się w detale przedmiotu, było to uczenie na zasadzie: biedronki to takie ssaki, które żyją w głębinach oceanu i mają zielone piórka. Wierzcie mi, przesadzam tylko trochę. Sytuacja powtórzyła się kilkukrotnie i wielokrotnie też dzieciaki lampiąc się w konfuzji w podręczniki próbowały nieśmiało polemizować z Panią Helenką, a ich nierzadko trafne teorie były w misterny sposób obalane. Jako szczyl z trzeciego roku nie miałem czelności wyprowadzać Pani Halinki z błędu. Tak czy siak, jak można się domyślić, mój szacunek do instytucji nauczyciela odrobinę podupadł.

Piekielności to nie koniec. Pedagożka prowadząca praktyki wymagała ode mnie pisania komentarzy do zajęć które prowadziłem, pierdołki pod tytułem co zrobiłem, co zrobiłbym inaczej, jak reagowały dzieciaki itp., co wykonywałem sumiennie i zmyślałem tylko trochę (kto pisał kiedyś coś podobnego ten wie). Między innymi nie miałem skrupułów, żeby raz na jakiś czas napisać, że tu i tu dzieciaki mnie nie zrozumiały więc musiałem powtórzyć, albo że raz czy dwa walnąłem ciemnotę i plan mi się zmienił, bo musiałem odkręcać. Słowem, szczyl-praktykant też człowiek.

Niestety wypociny te musiały być zatwierdzone przez Panią Helenkę, więc przedostatniego dnia praktyk dostała mały pliczek na wieczorną lekturę. Nie sądziłem, że nawet go przewertuje przed podpisaniem.

Tymczasem dnia następnego w pokoju nauczycielskim rwetes! Kochana Pani Helenka zmieniła się w babę jagę i z czerwonym licem i mordem w oczach nawrzeszczała na mnie, że napisałem głupoty, nieprawdę, że zrobiłem z siebie i jej uczniów debili, że jest jej wstyd za mnie etc. etc. (jej koleżanki po fachu łypały na mnie z podobnym oburzeniem). Po długiej i nieprzyjemnej rozmowie zgodziła się podpisać, ale zagwarantowała mi, że na uczelni nikt mi tych praktyk nie zatwierdzi i będę musiał powtarzać.

Otóż zatwierdzili, z oceną bardzo dobry. Z kilkoma komentarzami w którym miejscu podoba się im jak wybrnąłem z problematycznych sytuacji. Nie pochwaliłem się Pani Helence oczywiście, ale myślę, że jej zbliżająca się emerytura dobrze zrobi i jej i jej uczniom...

szkoła

Skomentuj (27) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 242 (258)

#75778

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O uprzedmiotawianiu kobiet w wykonaniu kobiet!

W mojej klatce mieszkają trzy starsze panie, w wieku na oko od 60 do 80 lat, wszystkie samotne, prawdopodobnie wdowy, dzieci czy wnuków nie widać nigdy. Każda bardzo wesoła, miła, przyjazna, i, oczywiście, bardzo wścibska.

To, że jeżeli kobieta mieszka z mężczyzną, to jest jego kobietą, jest często dla osób w tym wieku oczywiste, więc dopóki mieszkałem z koleżanką, wszystko było w porządku, tzn. wystarczyło nie wdawać się w szczegóły w zakresie życia prywatnego i jakoś dawało się radę przetrwać babcine przesłuchania. "Problem" pojawił się po tym, gdy do mojego mieszkania na miejsce koleżanki wprowadził się facet, który, tak się złożyło, był też moim facetem. Babcie oczywiście zaczęły coś podejrzewać, i wierz mi, czytelniku, nie trzeba się "afiszować", aby te niezawodne osiedlowe systemy wywiadowcze zaczęły coś podejrzewać. I wypytywać. "Rzadko cię widuję z dziewczętami…" i tym podobne.

Orientacją oczywiście się nie chwalimy, tym bardziej przed emerytami, wartości inne i stres niepotrzebny, więc dla dobra starszych pań Gay and Proud zostawialiśmy w domu. Dlatego też za każdym razem, gdy padało pytanie o nasze dziewczyny, zawsze coś udawało się "dowcipnie" odparować. Babcie jednak chyba postawiły sobie za punkt honoru ratowanie naszych nienarodzonych dzieci i były w swoich poczynaniach coraz bardziej zdesperowane.

Pewnego pięknego dnia wracam z roboty w dosyć drażliwym stanie, jedna z babć przydybuje mnie na klatce i zaczyna swoje: "A ty dalej nie masz żadnej dziewczyny?", na co lekko poirytowany odpowiadam z wyraźnym przekąsem: "Żadna nie chce, wie pani, feminizm, kariera, te sprawy, teraz trudno o dobrą dziewczynę".

Na co ona, zupełnie poważnie, z pięścią ku niebu niczym Fidel Castro na apelu do narodu: "A tam nie chce, każda chce! A jak nie chce, to złapać taką, a zgwałcić (sic)! To zechce!".

Całe dekady walki o równouprawnienie, i naprawdę nic się nie zmieniło w relacjach damsko-męskich od ery kamienia łupanego? :D

Klatka

Skomentuj (41) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 272 (356)

#75540

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Historia http://piekielni.pl/74379 przypomniała mi podobną smutną "przygodę".

Lat temu (niestety już wiele), niedługo po uzyskaniu pełnoletności, wybraliśmy się z kumplami do baru (gejowskiego, czy to istotne - o tym za chwilę). Barek sympatyczny, ludzie uśmiechnięci, fajni, "normalni", śmietanka towarzyska.

Nie zdążyłem siorbnąć jeszcze swojego piwa kiedy pod naszym stolikiem padł chłopak w ewidentnym ataku epileptycznym. Młodocianemu mnie zaskoczył tryb adrenalinowy i pomimo tego, że nigdy w życiu nie widziałem czegoś takiego na oczy, rzuciłem się bohatersko na podłogę, podłożyłem kurtkę leżącemu pod głowę, i inne takie (w tym włożyłem poszkodowanemu coś do ust, co - teraz już wiem - jest mitem i nie wolno tego robić). Nawet nie jestem w stanie sobie przypomnieć skąd wiedziałem o tym jak zachować się gdy ktoś ma taki atak więc domyślam się, że po prostu rodzice lub nauczyciele wgrali mi taki przydatny program lata wcześniej.

Z tym, że jak już drgawki się skończyły, a ja oprzytomniałem i rozejrzałem się dokoła, okazało się, że nikt się nie ruszył z miejsca, wszyscy patrzyli na całą scenę z odrazą, a najlepsze były komentarze pod adresem tego, który z epileptykiem przyszedł: co ty tu ku**a przyprowadzasz, tacy ludzie powinni siedzieć w domu, a nie łazić po klubach - i tego typu wiązanki.

Czy istotne, że to był bar gejowski? Dla mnie - zwłaszcza młodego mnie - niestety tak. Otóż było to ostatnie miejsce, w którym spodziewałbym się niewiedzy, nietolerancji i chamstwa wobec "inności"...

knajpa

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 246 (290)

1