Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#76215

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Sporo podróżuje autobusami, jako iż studiuję w jednym, a pracuję w drugim mieście. Chciałabym zwrócić uwagę na pewien typ podróżnych, których niestety spotykam każdego tygodnia, czasem więcej niż raz, zaś w okresie okołoświątecznym - po prostu ciągle.
Jest to typ "ja mogę stać".
Autobus często jest dość szybko zapełniony, wszystkie miejsca siedzące zajęte. Przepisy mówią, że kierowca nie może przewozić ludzi "na stojąco", bo jest to niebezpieczne, więc kiedy ktoś się o taką opcje dopytuje, siłą rzeczy się nie zgadza. Część osób zdaje się to rozumieć, ale przecież "typ" nie może się z tym tak łatwo pogodzić.
Padają argumenty "pan ma napisane na autobusie 10 miejsc stojących!" - ano ma, niemniej autobus oklejany był zanim przepisy się zmieniły i na autobusie jest napisane również "bilety już za 1zł!", ale to nie znaczy, że każdemu taki się trafi*. Awantura (bo w końcu tym się kończy) nie wnosi niczego (bo kierowca się i tak nie zgodzi) oprócz opóźnienia wyjazdu i poirytowania wszystkich słuchających.
Mimo to "typ" tłumaczy dalej, że "jak coś mi się stanie, to biorę za to odpowiedzialność". Niby zgoda, ale człowieku, nie tylko tobie może się coś stać! Jeśli przy gwałtownym hamowaniu przewrócisz się na podłogę i złamiesz kark, to faktycznie - twoja sprawa. Ale jeśli przewrócisz się na mnie i mnie złamiesz kark, to co mi po twojej odpowiedzialności i szlachetności? Zrozum typie "ja mogę stać", że NIE możesz**!
Ja rozumiem, że ludzie mogą nie mieć czasu przyjść te 10 minut wcześniej, by stanąć w kolejce, albo może nie mają dostępu do internetu, żeby kupić bilet on-line. Wiem, jakie to irytujące nie móc wejść do autobusu, który jedzie do domu, tylko czekać aż 15 minut (!) na następny (z taką częstotliwością jeżdżą)***. Byłam wielokrotnie w takiej sytuacji, np. kończąc wcześniej/później zajęcia lub pracę. Ale słysząc od kierowcy, że "nie mam miejsc"****, po prostu szłam sobie do kiosku po kawę i czekałam 15 minut na następny transport, zamiast opóźniać wyjazd i wkurzać się na cały świat.
Ja rozumiem, że przepisy są "beznadziejne", "idiotyczne", "niepotrzebne", jak zwał tak zwał - ale takie już są. Kierowca może stracić pracę albo ponieść karę finansową za ich nieprzestrzeganie, więc nie będzie ponosił takiej ofiary, tylko dlatego, że jakiś "typ" się na niego wydrze.
Więc, drogi "typie", nie krzycz, nie wymuszaj, pogódź się z rzeczywistością, albo przesiądź na pociągi - w nich można i siedzieć, i stać, a nawet leżeć.


* w przypływie szczęścia można taki bilet kupić on-line, ale są one limitowane.
** zaraz podniosą się głosy, że w autobusach miejskich ludzie stoją i trzymają się uchwytów, więc przypominam, iż w miejski autobus jedzie z maksymalną prędkością 50 km/h wg przepisów, natomiast na autostradzie przemieszcza się z prędkością do 100 km/h, więc siła odrzucenia przy hamowaniu jest znacząco większa. W razie wątpliwości proszę pytać kogoś obeznanego w prawach fizyki...
*** zapewne część osób orzeknie, że te 15 minut różnicy to dla kogoś być albo nie być, bo ma przesiadkę na kolejny transport itd., ale czy mając wiedzę o tak ścisłym harmonogramie nie powinien się zabezpieczyć np. kupując bilet dzień wcześniej? Opóźnienie (nawet półtoragodzinne!) czasem wynika z korków, więc kwadrans różnicy przy takim poślizgu jest niemal niezauważalny. Osobiście mam w zanadrzu alternatywne połączenia, gdyż niejednokrotnie zdarzało mi się nie zdążyć na przesiadkę i to nie z winy czy złej woli kierowcy. Trochę wyobraźni po prostu trzeba mieć, bo wszystko się może zdarzyć.
**** kierowca niestety nie może odjechać natychmiast po zapełnieniu autobusu, bo ma grafik, którego musi się trzymać i stoi do godziny odjazdu na swoim stanowisku.

podróże transport ludzie

Skomentuj (21) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 25 (97)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…