Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#7632

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dość dawno temu, we wczesnych czasach popeerelowskich, opiekowaliśmy się (dwudziestka dorosłych osób, głównie mężczyzn, w tym ja) grupą młodzieży z zespołem Downa. Takie warsztaty, nazwijmy to.
Rzecz działa się w niewielkim miasteczku w środkowej Polsce. Wybraliśmy się całą grupą, wraz z podopiecznymi na spacer. Przechodziliśmy akurat obok sklepu a ponieważ było ciepło postanowiliśmy wejść do niego celem nabycia czegoś mokrego. Przed sklepem na ławce siedziały dwie panie oddając się plotkom. Typowy obrazek tej okolicy.
Padło na mnie i „mojego” muminka. Weszliśmy. W środku, za ladą dziewczę, a obok dwóch „dresów” zajętych namiętnym flirtem. Weseli, rozchichotani itp. Nie zdążyliśmy nawet zamknąć drzwi i się przywitać, kiedy jeden z amantów, chcąc się pewnie popisać, krzyknął (tak, że prawdopodobnie słychać było na całym rynku): „Nie wchodzić z psami!”. Odruchowo odpaliłem „No tak, do świń nie ma po co” i wyszliśmy.
Za chwilę wypadli za nami kolesie z zamiarem wiadomym, ale jak zobaczyli całą naszą grupę podjęli zorganizowany odwrót.
Tak szybko, jak oni znikali w sklepie, tak jedna z kobiet siedzących przed sklepem, cała czerwona wpadła do środka i za chwile, tym razem całe, towarzystwo wypadło i uciekło w siną dal. Cała ta akcja odbyła się w takim tempie, że dokładnie pamiętam tylko kobietę stojącą w drzwiach sklepu, z kijem od miotły i krzyczącą coś w stylu „Nie macie tu już wstępu, ojcu i matce opowiem co tu się działo, gówniarzeria…”
Scena jak z jakiegoś filmu, ale jest prawdziwa i będę ją pamiętał do końca życia.

.

Skomentuj (5) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 464 (624)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…