Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#77287

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Krótka historyjka o tym jak miłe panie w szatni pracują na mojej uczelni.
Miałam nieprzyjemność zatruć się kanapką kupioną w bufecie. Było dobrze, a tu nagle wymiotuję jak głupia i tak mi się kręci w głowie, że mam problemy z zachowaniem pionu. Było ze mną tak źle, że zostałam zwolniona przez wykładowcę z ćwiczeń. Z wielkim trudem i wizytą w łazience doszłam do szatni. Ledwo stałam i oparłam się na końcu lady. Bardzo grzecznie poprosiłam przechodzącą koło mnie panią z szatni, aby dała mi kurtkę. Całkowicie mnie ignorując, poszła dalej. Czuję, że za chwilę znowu będę wymiotować, wołam najgłośniej jak mogę, że chcę odebrać kurtkę. Reakcja taka sama.

Nagle doszedł do mnie student zaniepokojony tym jak wyglądam. Powiedziałam mu, że dopadło mnie zatrucie pokarmowe i tak... mój żołądek nie wytrzymał (w skrócie zwymiotowałam do kosza obok, bo dłużej już nie mogłam wytrzymać). Zachowanie piekielne, ale szczerze mówiąc myślałam wtedy głównie, aby nie zwymiotować na ladę.

Chłopak bardzo się zaniepokoił i zapytał gdzie ma mnie podwieźć, bo sama nie dojadę do domu. Wtedy doleciała do nas babka z szatni i poinformowała mnie, że wzywa pogotowie. Odwaliła scenę taką, że nagle stałam się obiektem zainteresowania wszystkich. Dopiero wtedy łaskawie oddała mi kurtkę, a chłopak odwiózł mnie do domu. (5 minut autem od uczelni).

A czemu nie dostałam kurtki? Powód jest prosty. Stałam przy końcu lady i babce nie chciało się do mnie dojść. Dziękuję Piotrkowi za uratowanie mi tyłka. Jak to czytasz dalej jestem ci strasznie wdzięczna za pomoc. (I tak to było tylko zatrucie.)

Skomentuj (12) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 212 (284)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…