Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#77344

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jestem lektorką języka angielskiego.
Im dłużej pracuję z ludźmi, tym bardziej sądzę, że pieniądze im mózg lasują.
Niestety zachorowałam. Ostre zapalenie oskrzeli i brak głosu. Zgodnie z wyrokiem mojej Pani Doktor wróciłam do domku pod kołderkę.
Z racji, że niestety moje gardło odmówiło mi posłuszeństwa napisałam wszystkim kursantom, że zajęć nie ma, bo postanowiłam się rozchorować. 25 SMS-ów o takiej samej treści poszła do uczniów. Większość życzyła zdrowia, ale oczywiście ta piekielna część musiała podnieść mi ciśnienie do 200.

Kursant 1.
Leżę w łóżku i oglądam serial, dzwoni telefon.
Ja - Słucham. (Ledwo dałam rade stworzyć dźwięk)
Kursant - Witam! Ja chciałam sprawdzić czy Pani naprawdę jest chora! Słyszę, że ma Pani małą chrypkę, więc nie widzę potrzeby odwołania zajęć. Zapraszam jutro zgodnie z harmonogramem.
Ja - Bardzo mi przykro, ale nie będzie mnie. Jestem chora, zapalenie oskrzeli i brak głosu, gorączka. Nie dam rady...
K - Eeee tam! Pani się pewnie nie chce! Ja tego tak nie zostawię. Dzwonię do dyrekcji!!!
Za chwilę widzę, że szef dzwoni. Jak mnie usłyszał to od razu zaczął przepraszać, ale musiał sprawdzić o co kursantce chodzi. Pani stwierdziła, ze jestem niepoważna, leniwa i kłamliwa bo z przeziębieniem można pracować. Zrezygnowała z kolejnych godzin. Dzięki Bogu.

Kursant 2.
Cześć uczniów przyjeżdża do mnie do domu. Jest to ich wybór, często spowodowany brakiem warunków u siebie. Szkoła, w której pracuję nie ma lokalu. Kursantów uczymy u nich w domu, w firmach lub u lektora.

Ten Pan jest specyficzny. Kursant VIP. Nazwany tak nie ze względu na status społeczny, ale z powodu jego wielkiego Audi Q7, które zawsze parkuje idealnie pod moim oknem, i w trakcie lekcji często wygląda czy z nim jest wszystko ok, oraz przez jego ego.

Pan mimo sms-a ode mnie o chorobie stwierdził, że nic to, on taki twardziel choroby się nie ulęknie. Przyjechał pod blok i dzwoni domofonem jakby się paliło. Otwieram mu w stroju chorobowym, tj. dresy, t-shirt i zero makijażu.

Kursant - No wie Pani co?! Przecież dziś mamy zajęcia, jak Pani wygląda?! To jakaś kpina!
Ja - Panie Piekielny napisałam, że jestem chora. W moim własnym domu mogę chodzić ubrana tak jak mi wygodnie. Pan natomiast nie ma taktu ani wyczucia. Kto o zdrowych zmysłach przyjeżdża do chorej lektorki na zajęcia?! Słyszy Pan jak mówię?
K - Oj tam, przesadza Pani. Będziemy robić gramatykę i Pani tylko będzie sprawdzać i nic się nie odzywać... (i tu pakuje mi się do mieszkania) tylko niech się Pani umaluje chociaż...

Tu mnie zatkało. Z opresji uratował mnie mąż, który w paru żołnierskich słowach wyprosił jegomościa za drzwi. Odgrażał się telefonem do szefa, zwolnieniem mnie z pracy i wszystkim co najgorsze, bo on ma znajomości.

Siedzę sobie teraz pod kocem, z bólem głowy i katarem, i odpisuję kolejnemu kursantowi, że zwolnienie mam do tego piątku, i lekcja będzie w piątek za tydzień dopiero zgodnie z harmonogramem. Ech...

Uprzedzam pytania, nie mogą dać kogoś na zastępstwo, bo większość lektorów albo chora, albo nie ma fizycznej możliwości przyjęcia zastępstwa.
Zastanawia mnie tylko dlaczego ludziom brakuje empatii? Czy argument "płacę i wymagam" jest wytłumaczeniem w tym przypadku?

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 272 (290)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…