Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#77479

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Weterynaryjna służba zdrowia. Temat rzeka. Po lekturze historii o guzie u suni podzielę się i ja swoimi przejściami.
Jestem opiekunką sznaucera mini, dziewczynka, na dzień dzisiejszy liczy sobie 12 wiosen.

Mając lat 10 zrobiła sobie coś z łapą. Niby żadnego urazu, żadnego wypadku, ale tylna łapa wzięła i nie działa. No nie i już. Łazi na trzech łapach dzień i drugi. Na trzeci pojechałyśmy do weta, bo stało się jasne, że to coś poważnego, a i zdrowa tylna noga przez nadmierne obciążenie zaczęła słabnąć.

Wet zrobił prześwietlenie i orzekł: ZERWANE WIĘZADŁA W KOLANIE, NATYCHMIAST OPERACJA, BO INACZEJ PRZESTANIE CHODZIĆ I PO PSIE.
OK, jak trzeba, to trzeba, poproszę kosztorys. Badania krwi+echo serca+operacja+leki= 2-2,5k
Musiałam przysiąść z wrażenia. Myślę sobie, a co jeśli chcą mnie zrobić na hajs?

Poszłam do drugiego weta. Popatrzył na prześwietlenie, pomacał psa i rzecze: No, na tym prześwietleniu to w sumie nic nie widać, a i badanie wyszło w miarę OK. Jak dla mnie to żadna operacja.
Cóż mogłam rzec.

Poszłam do trzeciego weta. Obejrzał, pomacał. I orzekł: Szału to kolano nie robi, ale żadnej operacji nie trzeba. Odchudzić, wesprzeć trochę stawy suplami i będzie git.

Zgadnijcie co. Odchudziłam ją kilogram, podkarmiłam supelkami, dałam czas i chodzi jak nówka. Wet numer jeden od tamtej pory nie zarobił na nas ani złotówki, a jak wiadomo, stary pies to przysłowiowa skarbonka. Chciwy traci dwa razy.

weterynarz

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 175 (211)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…