Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#77568

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Do tej pory myślałam, że ustawa o ochronie danych osobowych jest w kraju czymś oczywistym i niezbędnym.
Zmieniłam pracę. Zatrudniłam się w windykacji w dziale call center, praca sama w sobie nie jest zła, odpowiada mi. Ale właśnie, kwestia danych osobowych i danych wrażliwych czasami jest przeszkadzająca.

Bowiem: Abyśmy mogli udzielić wszelkich informacji, musimy mieć pewność, że rozmawiamy dokładnie z konkretną osobą, której dług posiadamy. Zatem najpierw pytamy o to, czy rozmawiamy z np. Janem Kowalskim, a jeśli potwierdzi, to musimy się upewnić i prosimy go o datę urodzenia lub adres.
Zawsze na wstępie podaję nazwę firmy. Dłużnik ją skojarzy, jeśli do niego dotarł list z informacją o cesji (sprzedaniu długu) i jeśli na wstępie go nie wyrzucił do kosza (też się zdarzało). Pierwszy telefon wykonywany jest 2 tygodnie od momentu przejęcia sprawy, a list w 2 tygodnie dotrze do miasta - niekoniecznie już na wieś.

W konsekwencji: ja muszę uzyskać od danego Jana Kowalskiego datę urodzenia lub adres (który w systemie mam, ale to Jan musi podać, bym miała pewność, że nikt się za niego nie podaje). Nie mogę powiedzieć, że dzwonię z windykacji, ponieważ dług jest daną wrażliwą (no i wiele osób nie życzy sobie, by rozpowiadać o ich zadłużeniach). Jan Kowalski, jeśli jeszcze nie wie, o co chodzi, a ma trochę oleju w głowie, tej daty mi nie poda z czystej ostrożności.
Rozmowa zazwyczaj wygląda tak:
- Dzień dobry, Yassamet, dzwonię z firmy X, czy rozmawiam z Janem Kowalskim?
- Przy telefonie
- Proszę Pana, będziemy rozmawiać o sprawach prawno-finansowych, ze względu na poufność danych czy mogłabym prosić Pana o datę urodzenia?
- A dlaczego miałbym Pani podać moją datę urodzenia?
- Ponieważ muszę mieć pewność, że rozmawiam z właściwą osobą, proszę Pana.
- A w jakiej sprawie Pani dzwoni, że potrzebuje Pani tej pewności?
- Finansowej. Jeżeli Pan woli, może Pan podać adres, to również jest sposób na upewnienie się.

I tak dalej. Oczywiście, duże grono odmawiające weryfikacji zwyczajnie miga się od własnych długów, ale są też osoby, które listu jeszcze nie otrzymały lub mieliśmy w systemie niewłaściwy adres (po kilku odrzuconych weryfikacjach pracownik sam pyta, czy ulica i miasto się zgadzają).

Żeby było zabawniej, nie możemy o zadłużeniu rozmawiać z rodziną, nawet najbliższą, jeśli nie mamy w systemie dokumentu upoważniającego daną osobę (z imienia, nazwiska i peselu), co jest oczywistym wobec zdrowych i pełnosprawnych osób, ale niekoniecznie w przypadkach, kiedy taka osoba jest niemową lub leży w szpitalu. Możemy rozmawiać dopiero, kiedy dostaniemy ksero aktu zgonu. Jeżeli dłużnik żyje i nikogo nie upoważnił, możemy rozmawiać tylko z dłużnikiem.

Nie łamiemy przepisów, bo szefostwo jest na to czujne. Dłużnik, który nic nie wie o cesji nie udzieli nam swoich danych osobowych. Z rodziną dłużnika, który jest w szpitalu pogadać nie możemy.
A odsetki rosną...

Edit: Nieporozumienie widzę, więc sprostuję. Ustawa o ochronie danych jest potrzebna i wręcz niezbędna, mamy przypadki zbieżności nazwisk, mamy dziennie kilkadziesiąt prób podszywania się. Musimy weryfikować i to robimy. Ale w sytuacji, kiedy list jeszcze nie dotarł albo kiedy dłużnik jest w szpitalu ciężko chory robi się problem. I najczęściej to ja wychodzę na tę piekielną, która nie chce powiedzieć, o co chodzi.

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -8 (28)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…