Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#78205

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Dorzucę własną historyjkę z serii "au-pair w dzikim świecie".
Swego czasu zajmowałam się w Niemczech dwójką pacholąt. Chłopcy (3 i 5 lat) w sumie bardzo fajni, nikt nie robił ze mnie etatowej sprzątaczki, ale rozwalała mnie "logika" rodziców dzieci.

Najpierw trochę szczegółów: Kobieta pracowała na 3/4 etatu i prowadziła dodatkowo przydomowy gabinet kosmetyczny. Jej mąż świetnie zarabiał jako kontroler lotów. Generalnie żyli na - można by pomyśleć - dobrym poziomie, samochód spłacony, raty za dom też spokojnie do ogarnięcia, co roku wyjazd na narty i wakacje za granicą. ALE.
- Na większe zakupy jeździło się wyłącznie po 18.00 w soboty, bo wtedy można było dostać sałatę po 0,69 EUR, a nie 0,79 EUR.
- Jeśli gotowałam dzieciom zupę, to broń Boże ze świeżych warzyw, bo to DROGO. Zresztą zdrowszy jest rosołek instant ze sklepu.
- Okazało się, że jedno z dzieci ma ubytki w słuchu i należy jak najszybciej przeprowadzić operację. Ale spokojnie, zaczekajmy z tym do przyszłego roku (diagnoza zapadła w okolicach czerwca), bo może zmienią się warunki ubezpieczenia i nie trzeba będzie płacić wyższej składki. (Nie wiem, na czym dokładnie polega ubezpieczenie w Dojczlandii, w każdym razie na pewno nie chodziło o tysiące euro różnicy).

Powiecie – okej, ich sprawa, może ten oszczędny tryb życia zapewnia im jedność ze wszechświatem, co się czepiam.
Tylko że babka miała w zwyczaju korzystać z rad wróżki, co najmniej raz na dwa miesiące. Widać los jest zapisany w gwiazdach tylko z takim wyprzedzeniem. A każda taka wizyta to 200 – 250 EUR. Trzeba długo oszczędzać na sałacie, żeby się zwróciło...

Skomentuj (9) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 198 (214)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…