Idę dzisiaj do apteki. Proszę o lek X (nazwa handlowa, nie substancji). Babka do mnie, że akurat nie mają X, ale da mi Y, to jest to samo. No to poproszę.
Podaje mi, a ja patrzę na ten lek, na nią. Na lek, na nią. Mówię jej, że to jest substancja A, a ja prosiłam o preparat z substancją B.
Co słyszę?
- Aaaa, mogę pani dać z B, ale przecież to jest to samo.
Od razu szybka powtórka farmakologii w głowie, myślę sobie, że przecież substancja A to jest w ogóle prototyp tego typu leków, działanie niepożądane inne działanie niepożądane pogania, skuteczność dużo gorsza.
- No nie do końca to samo - mówię.
- Ale działa tak samo.
W tym momencie skapitulowałam. Nie wdawałam się w dyskusję już dłużej. Pomyślałam sobie tylko, że tym razem trafiło na studenta medycyny, ale ilu pacjentów ma tak wciskane "niby zamienniki"?
Pewnie tylko dlatego, że świadomie nikt tego nie kupi. Zwyczajnie przykro.
Podaje mi, a ja patrzę na ten lek, na nią. Na lek, na nią. Mówię jej, że to jest substancja A, a ja prosiłam o preparat z substancją B.
Co słyszę?
- Aaaa, mogę pani dać z B, ale przecież to jest to samo.
Od razu szybka powtórka farmakologii w głowie, myślę sobie, że przecież substancja A to jest w ogóle prototyp tego typu leków, działanie niepożądane inne działanie niepożądane pogania, skuteczność dużo gorsza.
- No nie do końca to samo - mówię.
- Ale działa tak samo.
W tym momencie skapitulowałam. Nie wdawałam się w dyskusję już dłużej. Pomyślałam sobie tylko, że tym razem trafiło na studenta medycyny, ale ilu pacjentów ma tak wciskane "niby zamienniki"?
Pewnie tylko dlatego, że świadomie nikt tego nie kupi. Zwyczajnie przykro.
Apteka
Ocena:
184
(212)
Komentarze