Taka moja szybka fucha- zastępstwo przy kwalifikacji do pewnych zabiegów rehabilitacyjnych.
Bezwzględnym przeciwwskazaniem do odbycia tych zabiegów jest nadciśnienie tętnicze. Moim zadaniem był pomiar ciśnienia przed zabiegiem i ewentualnie udzielenie pomocy pacjentom, którzy źle się podczas niego poczuli. Historia dotyczy właśnie pomiaru ciśnienia. Dla porządku dodam, że wartością dyskwalifikującą było 150/80, jeżeli ciśnienie było podobnej wartości lub wyższe odsyłałem pacjenta na ok 15 min, żeby trochę ochłonął, uspokoił się i wrócił na ponowny pomiar. Historię zatytułujmy: "Licytacja z przeszkodami". Ostrzegam, będzie przydługawo.
Pacjent 1. Ciśnienie zmierzone, wyszło 170/90. Dla pewności zmierzyłem drugim aparatem- wartość podobna. Widzę, że do tej pory ciśnienia były ok, proszę zatem pacjenta żeby udał się do poczekalni i odczekał ze 20 min, uspokoił się i przyszedł na ponowny pomiar.
P: <wychodząc> No niechże pan wpisze 130/80 i idę na zabieg, przecież nic się nie stanie
Dziękuję za radę, ale trup i prokurator to ostatnie co mi potrzebne do szczęścia.
Pacjentka 2. Pierwszy pomiar 200/100. Z duszą na ramieniu i zastanawiając się czy nie dzwonić po karetkę odsyłam pacjentkę do poczekalni, wchodzi po 20 minutach i wynik 170/90, z pomiaru aparatem elektronicznym wartość zbliżona.
P: Ja nie mam takiego ciśnienia.
J: Owszem, ma pani, sama pani widzi na ekranie. Przykro mi, zabieg nie może się odbyć.
P: Ale ja zapłaciłam za ten zabieg!
J: Owszem, zapłaciła pani również za to, że dla pani bezpieczeństwa sprawdzę czy może pani zabieg odbyć. Sama pani widzi, że ma za wysokie ciśnienie i w dniu dzisiejszym nie mogę pani zakwalifikować.
P: Co pan mi tu, ja specjalnie przez pół miasta jadę!
J: <wkurzyłem się, przyznaję> Ja pani nadciśnienia nie wyhodowałem. Do widzenia.
Pacjent 3.
J: Ma pan za wysokie ciśnienie, proszę chwilę poczekać i zmierzymy jeszcze raz.
P: Ty ch***.
Trzasnął drzwiami, nie wrócił. Nie tęsknię.
Pacjentki 4, 5 i 6 były uprzejme przyjść już po godzinach naszej pracy jednak z uwagi na awarię komunikacji w mieście poszliśmy im na rękę i zostaliśmy dłużej. Jedna z pań miała za wysokie ciśnienie, jednak udało jej się ochłonąć i na zabieg weszła, pozostałym dwóm ta sztuka się nie udała.
P5: Proszę pana to jest chamstwo, że ja się tu spieszę, a pan mnie nie wpuszcza
P6: Tak nie powinno być. Domagam się (sic!) zabiegu!
J: Drogie panie, obie macie za wysokie ciśnienie żeby odbyć zabieg. Nie ma w tym mojej złośliwości
P5: To poczekajmy jeszcze
J: Jest już po godzinach pracy, nie możemy czekać w nieskończoność
P6: Pan nas nie szanuje! U mnie w gabinecie obsługujemy do ostatniego pacjenta! To jest chamstwo!
J: Proszę pani. Nie zachowuję się wobec pań chamsko tylko wyświadczam wam przysługę bo po 18:30 już mnie tu nie powinno być i nie byłoby rozmowy. Po drugie mam jeszcze umówione wizyty domowe, zatem proszę spojrzeć dalej niż czubek własnego nosa i zauważyć, że przez pani spóźnienie spóźnię się i ja, przez co moi pacjenci pomyślą że ich nie szanuję i będą czekać na pomoc. Żegnam panie.
Konkluzja jest taka, że wolę pracować na chirurgii. Pacjent znieczulony jest mniej awanturujący się. I jakby, cholera, bardziej kulturalny.
Bezwzględnym przeciwwskazaniem do odbycia tych zabiegów jest nadciśnienie tętnicze. Moim zadaniem był pomiar ciśnienia przed zabiegiem i ewentualnie udzielenie pomocy pacjentom, którzy źle się podczas niego poczuli. Historia dotyczy właśnie pomiaru ciśnienia. Dla porządku dodam, że wartością dyskwalifikującą było 150/80, jeżeli ciśnienie było podobnej wartości lub wyższe odsyłałem pacjenta na ok 15 min, żeby trochę ochłonął, uspokoił się i wrócił na ponowny pomiar. Historię zatytułujmy: "Licytacja z przeszkodami". Ostrzegam, będzie przydługawo.
Pacjent 1. Ciśnienie zmierzone, wyszło 170/90. Dla pewności zmierzyłem drugim aparatem- wartość podobna. Widzę, że do tej pory ciśnienia były ok, proszę zatem pacjenta żeby udał się do poczekalni i odczekał ze 20 min, uspokoił się i przyszedł na ponowny pomiar.
P: <wychodząc> No niechże pan wpisze 130/80 i idę na zabieg, przecież nic się nie stanie
Dziękuję za radę, ale trup i prokurator to ostatnie co mi potrzebne do szczęścia.
Pacjentka 2. Pierwszy pomiar 200/100. Z duszą na ramieniu i zastanawiając się czy nie dzwonić po karetkę odsyłam pacjentkę do poczekalni, wchodzi po 20 minutach i wynik 170/90, z pomiaru aparatem elektronicznym wartość zbliżona.
P: Ja nie mam takiego ciśnienia.
J: Owszem, ma pani, sama pani widzi na ekranie. Przykro mi, zabieg nie może się odbyć.
P: Ale ja zapłaciłam za ten zabieg!
J: Owszem, zapłaciła pani również za to, że dla pani bezpieczeństwa sprawdzę czy może pani zabieg odbyć. Sama pani widzi, że ma za wysokie ciśnienie i w dniu dzisiejszym nie mogę pani zakwalifikować.
P: Co pan mi tu, ja specjalnie przez pół miasta jadę!
J: <wkurzyłem się, przyznaję> Ja pani nadciśnienia nie wyhodowałem. Do widzenia.
Pacjent 3.
J: Ma pan za wysokie ciśnienie, proszę chwilę poczekać i zmierzymy jeszcze raz.
P: Ty ch***.
Trzasnął drzwiami, nie wrócił. Nie tęsknię.
Pacjentki 4, 5 i 6 były uprzejme przyjść już po godzinach naszej pracy jednak z uwagi na awarię komunikacji w mieście poszliśmy im na rękę i zostaliśmy dłużej. Jedna z pań miała za wysokie ciśnienie, jednak udało jej się ochłonąć i na zabieg weszła, pozostałym dwóm ta sztuka się nie udała.
P5: Proszę pana to jest chamstwo, że ja się tu spieszę, a pan mnie nie wpuszcza
P6: Tak nie powinno być. Domagam się (sic!) zabiegu!
J: Drogie panie, obie macie za wysokie ciśnienie żeby odbyć zabieg. Nie ma w tym mojej złośliwości
P5: To poczekajmy jeszcze
J: Jest już po godzinach pracy, nie możemy czekać w nieskończoność
P6: Pan nas nie szanuje! U mnie w gabinecie obsługujemy do ostatniego pacjenta! To jest chamstwo!
J: Proszę pani. Nie zachowuję się wobec pań chamsko tylko wyświadczam wam przysługę bo po 18:30 już mnie tu nie powinno być i nie byłoby rozmowy. Po drugie mam jeszcze umówione wizyty domowe, zatem proszę spojrzeć dalej niż czubek własnego nosa i zauważyć, że przez pani spóźnienie spóźnię się i ja, przez co moi pacjenci pomyślą że ich nie szanuję i będą czekać na pomoc. Żegnam panie.
Konkluzja jest taka, że wolę pracować na chirurgii. Pacjent znieczulony jest mniej awanturujący się. I jakby, cholera, bardziej kulturalny.
pacjenci
Ocena:
193
(207)
Komentarze