Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#7933

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Mnie i moich znajomych, zapewne tak samo jak większość ludzi, strasznie denerwują kontrolerzy biletów w środkach transportu publicznego. Nie jest tak dlatego, że nie płacimy za przejazd, bo jako osoby zbyt młode by mieć prawo jazdy jesteśmy skazani na poruszanie się po mieście w ten sposób, po prostu nie lubimy jak ktoś podejrzewa nas o oszustwo. Wszyscy się chyba ze mną zgodzą, że kanar jest z założenia postacią piekielną, która zarabia na oskarżaniu innych, a pomiędzy nim a osobami kontrolowanymi nigdy nie panują przyjacielskie stosunki.

Przejdę więc do właściwiej historii, w której niestety nie uczestniczyłam, ale postaram się opisać ją najlepiej jak potrafię. Otóż moi znajomi (dwóch chłopaków i jedna dziewczyna) jechali sobie ponadprzeciętnie zatłoczonym, nawet jak na warunki popołudniowe, autobusem. Stali, czy też może lepiej powiedzieć, leżeli na sobie miażdżeni ze wszystkich stron przez innych pasażerów zaraz za przednimi drzwiami. Na jednym z przystanków przez to właśnie przednie wejście weszło dwóch mężczyzn, którzy zaraz po zamknięciu drzwi wyciągnęli schowane pod ubraniem identyfikatory i ku przerażeniu wszystkich obecnych krzyknęli znienawidzone „bileciki do kontroli!”. Zapanowało ogólne poruszenie kiedy wszyscy pasażerowie jednocześnie zaczęli przeszukiwać swoje plecaki, torby i kieszenie w poszukiwaniu biletów. Ale moi znajomi w nim nie uczestniczyli, w zamian za to spojrzeli na siebie znacząco po czym rzucili się do szaleńczej ucieczki w kierunku tyłu autobusu przepychając możliwie jak najszybciej przez gęsty tłum i powtarzając jak mantrę „przepraszamy, przepraszamy, musimy przejść, przepraszamy, proszę nas przepuścić, bardzo prosimy…”. Jako, że swoją ucieczkę rozpoczęli stojąc nie dalej niż metr od kanarów i wcale ale to wcale nie starali się być dyskretni, ci od razu wyczuli potencjalne ofiary i rozpoczęli pogoń. Na szczęście pozostali pasażerowie stanęli po stronie uciekinierów i tak jak wcześniej rozstępowali się przed przechodzącymi, tak teraz najlepiej jak mogli utrudniali kontrolerom przejście, to stając na środku, to rzucając im torby pod nogi, to znów natarczywie pokazując im swoje bilety i tłumacząc, że zapłacili za przejazd. Mimo tego, po bardzo długiej pogoni wymęczeni, spoceni, ale przy tym bardzo z siebie zadowoleni kanarzy otarli do końca autobusu, stanęli nad moimi znajomymi i z wyższością zażądali okazania „dokumentów upoważniających do przejazdu środkiem transportu publicznego”. Moi koledzy zaś spojrzeli po sobie ze zdziwieniem, najspokojniej w świecie wyjęli z kieszeni całkowicie ważne bilety i z uśmiechem podali je kanarom.

A kanarzy ponoć miny mieli niesamowite.

kontrola biletów

Skomentuj (25) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 129 (351)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…