Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#79395

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Nie mam psa.

Nie mam, rodzice się nie zgadzają, jakoś żyję, podkradając psa sąsiadowi.

Jackie to siedmioletni mieszaniec husky i owczarka niemieckiego, który duchem jest, był i będzie szczeniakiem. Pocieszna, przyjazna psina ze schroniska.

No właśnie, schronisko. Ewidentnie, coś w schronisku było nie tak, może walki psów, czy po prostu gryzły się między sobą w klatkach, ale ten mój przyjaciel nienawidzi samców jak najgorszych demonów, nieważne, czy to maltańczyk czy doberman.

Reaguję jak mogę, chodzę rzadko główną ulicą, częściej "południówką" i okolicznymi lasami, gdzie ludzi z pupilami mniej, aczkolwiek zawsze się kogoś spotka.

No i właśnie, spotkałam JĄ. Idę lasem, raczej już z niego wychodzę, wąska ścieżka, wszędzie krzaki, uciec nie ma gdzie. Idzie sobie pani z jakimś maleństwem, nie wiem konkretnie, cóż to była za psina. Kontrolnie biorę psa blisko siebie, łapiąc bezpośrednio za kolczatkę (którą nosi, bo pary ma dużo, a ponieważ w środeczku ma siedem miesięcy i jest ciekawski jak jasny czort, to bez niej pewnie by przetargał mnie po chodniku nie raz) i wołam, że może by psa wziąć bliżej lub na ręce, bo ten mój głupek to zaczepny jest.

Pani spojrzała mi prosto w oczy i spuściła swoją miniaturę ze smyczy. Jak wiadomo, te małe są najwredniejsze, więc i kolega przypuścił do ataku. Jackiego udało mi się odciągnąć ledwo a ledwo, ładując się w pajęczyny, a pani dumnie rzekła:

-Takie bestie to do uśpienia!

Cóż.

PS: Pies kagańca nie nosi. Nie mój pies, nie moja sprawa, ja go tylko wyprowadzam, a wiem, że człowieka jeszcze nigdy nie ugryzł i bez dobrego powodu tego nie zrobi.

spacer las

Skomentuj (13) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 128 (172)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…