Czy słyszeliście kiedyś o sezonowaniu komputerów?
Zapewne nie.
Otóż, sezonowanie komputerów było procesem, który odbywał się w mojej podstawówce i gimnazjum. Wbrew nazwie, dotyczył nie tylko komputerów, ale i innych, nowo zakupionych pomocy naukowych. Na czym w skrócie polegał?
Gdy szkoła kupiła nowy sprzęt, zwykle z funduszy unijnych, to przed udostępnieniem go uczniom trafiał do magazynu. Na kilka lat, trzy, cztery, pięć. Po co? Bo jest nowy, żebyśmy nie popsuli. Bo jak zaczniemy używać, to popsujemy, a przecież jest nowy.
Dopiero gdy sprzęt się zestarzał na tyle, że osoba decyzyjna uznała, że już nie kwalifikuje się do kategorii "nowy", był on udostępniany uczniom.
Brzmi absurdalnie, takie w istocie też jest, ale dwie z trzech szkół, które było mi dane dotychczas ukończyć stosowały taki proceder.
Zapewne nie.
Otóż, sezonowanie komputerów było procesem, który odbywał się w mojej podstawówce i gimnazjum. Wbrew nazwie, dotyczył nie tylko komputerów, ale i innych, nowo zakupionych pomocy naukowych. Na czym w skrócie polegał?
Gdy szkoła kupiła nowy sprzęt, zwykle z funduszy unijnych, to przed udostępnieniem go uczniom trafiał do magazynu. Na kilka lat, trzy, cztery, pięć. Po co? Bo jest nowy, żebyśmy nie popsuli. Bo jak zaczniemy używać, to popsujemy, a przecież jest nowy.
Dopiero gdy sprzęt się zestarzał na tyle, że osoba decyzyjna uznała, że już nie kwalifikuje się do kategorii "nowy", był on udostępniany uczniom.
Brzmi absurdalnie, takie w istocie też jest, ale dwie z trzech szkół, które było mi dane dotychczas ukończyć stosowały taki proceder.
szkoła
Ocena:
177
(187)
Komentarze