zarchiwizowany
Skomentuj
(19)
Pobierz ten tekst w formie obrazka
Właśnie dostałam telefon od koleżanki z pracy i to dość wzburzony, a mianowicie nasza szefowa wróciła z urlopu i zaczęła swoją tyradę i psucie nerwów, a zaczęło się od tego, że odkąd pracuję termometr jaki mamy jest zepsuty, pokazywał źle temp. czyli widać ewidentnie, że pacjent rozpalony, gorączkujący, a on wesoło pokazuje 36.6 bądź MAKSYMALNIE 37.2 czyli w cały świat.
Teraz historia właściwa -zgubiłam go. W ferworze ciężkiego dyżuru tydzień temu, gdzieś go odłożyłam, może w zabiegowym, może wypadł mi z kieszeni jak nachylałam się nad pacjentem, aby pomóc koleżance która robiła opatrunki, może ktoś go ukradł bo do dyżurki każdy może wejść, a i nikt by nie zauważył bo cały czas latamy ze zleceniami, pacjentami, lekarzami. Trudno. Było, nie ma.
No i dzisiaj szefowa weszła do zabiegowego, stwierdziła, że po tygodniu dalej się nie znalazł i podobnież oje... okrzyczała dziewczyny, że się nie znalazł, że co to ma być, że giną sprzęty, że kosztami obciąży i w cały świat sama siebie nakręcała, a jak to wygląda od naszej pielęgniarskiej strony? A wygląda to tak, że jak debile świecimy oczami przed pacjentami odkąd tu pracujemy mówiąc ewidentnie gorączkującemu pacjentowi i jego rodzinie
- "nieeee... termometr nie pokazuje gorączki... to taki specjalny, szpitalny on inaczej mierzy, ale jest w porządku!"
po czym jak wyjdą podłączamy paracetamol. Nie mówiąc o ciśnieniomierzu, którego rzep czasy świetności widział 3 lata temu na gwarancji, a o monitorach do mierzenia parametrów życiowych nie wspominając.
Realia Polskiego szpitala... masakra jakaś... jeszcze miesiąc i się zwalniam pracować na kasie.
Teraz historia właściwa -zgubiłam go. W ferworze ciężkiego dyżuru tydzień temu, gdzieś go odłożyłam, może w zabiegowym, może wypadł mi z kieszeni jak nachylałam się nad pacjentem, aby pomóc koleżance która robiła opatrunki, może ktoś go ukradł bo do dyżurki każdy może wejść, a i nikt by nie zauważył bo cały czas latamy ze zleceniami, pacjentami, lekarzami. Trudno. Było, nie ma.
No i dzisiaj szefowa weszła do zabiegowego, stwierdziła, że po tygodniu dalej się nie znalazł i podobnież oje... okrzyczała dziewczyny, że się nie znalazł, że co to ma być, że giną sprzęty, że kosztami obciąży i w cały świat sama siebie nakręcała, a jak to wygląda od naszej pielęgniarskiej strony? A wygląda to tak, że jak debile świecimy oczami przed pacjentami odkąd tu pracujemy mówiąc ewidentnie gorączkującemu pacjentowi i jego rodzinie
- "nieeee... termometr nie pokazuje gorączki... to taki specjalny, szpitalny on inaczej mierzy, ale jest w porządku!"
po czym jak wyjdą podłączamy paracetamol. Nie mówiąc o ciśnieniomierzu, którego rzep czasy świetności widział 3 lata temu na gwarancji, a o monitorach do mierzenia parametrów życiowych nie wspominając.
Realia Polskiego szpitala... masakra jakaś... jeszcze miesiąc i się zwalniam pracować na kasie.
słuzba_zdrowia szpital pielęgniarki
Ocena:
13
(107)
Komentarze