Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#80860

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W nawiązaniu do historii #80610- jest i ciąg dalszy.

W pracy nastała euforia, gdyż walka o równe płace zakończyła się sukcesem. Można rzec, że janusze byznesu przejrzeli na oczy, a wszelakie interwencje nie poszły na marne.

W tej historii bohaterką jest Marta, która pracuje z nami od lat. Jak wspominałam w poprzedniej historii praca w naszej firmie odbywa się także w weekendy. W związku z tym, gdy ogłoszono zacną nowinę wspomnianej koleżanki nie było, bo grafik ułożony został tak, że miała wolne za jakąś sobotę.

Po weekendzie wszyscy w dobrych humorach raz po raz dopytywali Martę o jej reakcję na tak dobre wieści. Niestety dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć, bo do niej oficjalnie informacja nie dotarła. Zbagatelizowaliśmy sprawę mówiąc, że kierowniczka pewnie znów się zakochała i na pewno też dostanie pieniądze tak jak my, bo dlaczego miałoby być inaczej.

Marta pisała maile, dzwoniła i wysyłała smsy do przełożonej, żeby dowiedzieć się jaka decyzja została co do niej podjęta. Cały czas bez skutku. Następnego dnia okazało się, że sprawa podwyżek jej nie dotyczy.

Dziewczyna ma świadomość tego jak długo pracuje, ile potrafi i niejeden mógłby jej buty czyścić, ale emocje wzięły górę nad profesjonalizmem. Roztrzęsiona siedziała w łazience i płakała jednocześnie starając się jakoś zapanować nad sobą, żeby wrócić do przydzielonych obowiązków.

Jak się okazało Marta, według jakiegoś knypka z głównego biura za długo była na zwolnieniu chorobowym i zostało przyjęte takie kryterium za główny wyznacznik, bo taka nieobecność nie pozwala na wymierną ocenę pracownika na tle innych.

Ludzie w pracy solidarnie zaczęli bluzgać cały system i to jak można było ją tak potraktować. Każdy kto bliżej pracuje z Martą wie, dlaczego jej nie było i jak bardzo jej zwolnienie i jego przyczyny były konieczne.

Nie biorąc pod uwagę żadnych hierarchii służbowych Marta od razu poszła porozmawiać z menadżerem. Był trochę mniej oschły niż zwykle, ale jednak metoda zdartej płyty jest dla niego jak mantra, bo cały czas powtarzał to co dziewczyna już zdążyła się dowiedzieć. Nie pomogły porównania, wyliczanie zasług i ilości kompetencji.

Namówiliśmy ją na skontaktowanie się nawet z dyrektorem, bo czasami udaje się mu nie być w delegacji. Bez namysłu wysłała maila i czeka na odpowiedź.

A tak liczyliśmy na wspólnie wywalczony happy end...

Skomentuj (15) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 129 (153)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…