Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#8116

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Prowadzę sklep w którym między innymi sprzedaję zegarki. Pewnego dnia wchodzi do mnie klient, który dzień wcześniej zakupił u mnie zegarek (wyglądał na osobę trochę nadużywającą alkoholu):

k: Dzień dobry, ja przyniosłem zegarek do reklamacji.
j: Dzień dobry, w czym tkwi problem
k: Takie coś się stało (kładąc na ladzie zegarek).

W tym momencie myślałem, że padnę na ziemię. Zegarek miał rozbite szkło, powykrzywiane wskazówki, zerwaną bransoletę i w dodatku był w znacznej mierze zakrwawiony. Jako, że są to ewidentne cechy uszkodzenia mechanicznego (musiał o coś porządnie zahaczyć, żeby zerwać bransoletę, a do tego zegarek musiał upaść z dość dużym impetem), gwarancja oczywiście nie tylko nie obejmuje takich wypadków, ale po prostu traci ważność. Pytam więc klienta:

j: Ale czego Pan ode mnie oczekuje?
k: Żebyś mi to naprawił (trafiając w mój czuły punkt - nie znoszę gdy klient zwraca się do mnie per Ty).
j: Przepraszam może mi pan coś przypomnieć?
k: Co znowu?
j: Nie mogę sobie jakoś przypomnieć kiedy razem piliśmy bruderszafta.
k: Że co?
j: Nie przypominam sobie żebyśmy na 'Ty' przechodzili.
k: Dobra! Tak mi się tylko powiedziało, naprawi Pan ten zegarek czy nie?
j: W związku z tym, że zegarek jest porządnie stuknięty, oczywiście stracił Pan prawo do gwarancji i reklamacji, nie przyjmę go!
k: G...o mnie to obchodzi, ja mam gwarancję, ja chcę mieć dobry, albo mi nowy dajcie!
j: Proszę się nie wydzierać, bo i tak Pan nic nie wskóra. Normalnie mógłbym zaproponować odpłatną naprawę, jeśli mechanizm mimo wszystko pozostał sprawny, to nie powinno to drogo kosztować, ale z uwagi, że na zegarku znajduje się krew, nie wezmę go nawet do ręki.
k: Co k...a! Jak Pan możesz (przynajmniej pierwszej lekcji nie zapomniał), że niby jakiegoś HIVa mam Pan myślisz?
j: Pozwoli Pan, że nie będę ryzykował.
k: To skandal k...a! Dyskryminacja! Ja chcę rozmawiać z właścicielem!
j: Ja jestem właścicielem i wszystko co miałem do powiedzenia już powiedziałem.
k: Mnie to nie obchodzi, ma być zrobiony, albo nowy! Zostawiam go tutaj.
j: Informuję, że jeśli Pan wyjdzie nie zabierając stąd tego czegoś co Pan z zegarka zrobił, to wyląduje to w koszu na śmieci, gdyż reklamacji nie przyjąłem i będę traktował to jak pozostawiony u mnie śmieć.
k: Za godzinę wracam i ma być dobry lub nowy.

Jako, że obiecałem sobie, że taki pajac nie będzie mi psuł humoru, wziąłem woreczek i delikatnie, żeby nie mieć kontaktu z jego materiałem biologicznym zawinąłem szczątki zegarka i najzwyczajniej wywaliłem do kosza. Po kilku godzinach jegomość zjawił się ponownie. Tym razem dość pijany:

k: Ja po ten zegarek (oczywiście bełkotał, ale nie będę próbował naśladować tego w tekście).
j: Jaki zegarek?
k: Ten co zostawiałem.
j: Proszę potwierdzenie.
k: Jakie k..a potwierdzenie?
j: Proszę przede wszystkim nie przeklinać. Gdy od kogoś przyjmuję zegarek, to wystawiam potwierdzenie.
k: Przecież tu byłem, zostawiłem, miał być dobry, albo nowy!
j: Jakieś śmieci Pan zostawiał, które uprzątnąłem, ale żadnego zegarka do naprawy nie przyjmowałem.
k: (uderzając pięścią o szklaną szybę) Ty k..a, ch..u... (przerwałem mu wstając).
j: (teraz już krzykiem) Przecież Ty jesteś facet na...ny! Wyjazd stąd, bo rozbiję zaraz Twoją głową tę ladę, a policji powiem, że mi się zatoczyłeś narypany w sklepie i sam rozbiłeś!
k: Ale... (znowu mu przerwałem)
j: WYJAZD! (już bardzo głośnym krzykiem, wskazując palcem na drzwi).

Wyszedł bez słowa. Niestety tym razem nie udało mi się zachować spokoju, ale i nie wszystkie sprawy kulturą da się załatwić. Myślę, że i tak długo wytrzymałem.

Skomentuj (23) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 784 (994)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…