Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#81750

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Wracając myślami do w sumie wspaniałego czasu licealnego pobłądziłam dalej i przypomniała mi się kilka kwiatków za czasów "gówniaka".
Od zerówki do końca gimnazjum uczęszczałam (prawie) z tą samą klasą. (Prawie, bo kilka osób zdecydowało przenieść się do innego, a kilka w zamian przeniosło się do nas) Przez te 10 lat dzieliłam klasę z pewną grupką dziewczyn. Niedorozwiniętych dziewczynek raczej. Podstawówka i gimnazjum znajdowały się w tym samym budynku, dzieliły nas tylko rozsuwane drzwi. Rodzice kilku z tych dziewczyn dzierżyło stanowisko nauczyciela/pielęgniarki/psychologa/bibliotekarki/i innego. W związku z tym, "piękne i młode" określały się mianem Elitki szkolnej. Wszystko im wolno, ustąpcie im miejsca bo idą, i macie ich słuchać bo tak. Ja za nimi nie przepadałam, trzymałam się jak najdalej nich, ignorowałam. Byłam w sumie takim odludkiem klasowym, bo nie zaprzyjaźniłam się z nikim, a rozmów z kimkolwiek unikałam jak ognia. Nie jestem nie śmiała, po protu nikogo ze swojej klasy nie lubiłam. Uważałam ich za bandę idiotów, ot co.

Większość historyjek zasłyszałam (nie mam do końca pewności, czy wydarzyły się na prawdę czy kogoś poniosła fantazja), kilka z nich widziałam.

1. Jedna z dziewczyn była przez Elitkę dręczona. Jednak dziewczyna dawała sobie z tym radę, ignorowała to, nie zwracała uwagi. Nie wiem, czy podzieliła się tym z rodzicami czy gronem pedagogicznym. Mieliśmy dzielone w dwójkę szafki w szatni. Anetka (tak ją nazwijmy) miała farta, i cała blaszana puszka należała do niej. Każdy miał swój kluczyk, a klucz uniwersalny znajdował się u woźnej w razie, jakby ktoś zapomniał. Prawie każdego poranka znajdywała w swojej szafce liściki z jej rysunkami, przezwiskami, "groźbami". Kilka razy dokonała odkrycia w stylu małej, zielonej żabki, raz nawet KTOŚ podsadził jej zdechłą (biedną) myszkę. Rzadko, ale zdarzało się, że znajdywała swój plecak po przerwie wypchany śmieciami.

2. Niestety nie pamiętam co dokładnie wtedy odwaliły, ale zrobiły głupi żart jednemu z chłopaków, który poszedł poskarżyć się do nauczycielki. One, mądre, "zeznały", że widziały Paulinkę (powiedzmy), która dokonywała tego czynu. W trakcie lekcji została wezwana pod tablicę, oskarżona przez dyrektorkę i dziewczyna się po prostu posikała stając się pośmiewiskiem całej klasy.

3. Ubzdurały sobie, że ktoś roznosi po szkole plotki na ich temat (ja nic nie słyszałam, może sobie ubzdurały, może nie, z tego co pamiętam, to każdy wolał się trzymać od nich z daleka) i robiąc swoje śledztwo znalazły winną. Tak przynajmniej twierdziły. Zaprosiły dziewczynę do domu, posadziły ją na krześle, przywiązały, nakleiły na czole kartkę "kłamczucha", zrobiły jej zdjęcie, naśmiewały się i obrażały. Zdjęcie nigdzie na szczęście nie trafiło. Zostało do ich wglądu.

4. Bardzo często zapominały podręczników (taa) i pożyczały je od innych dziewczyn. Wracały z wyrwanymi kartkami, porysowane, poniszczone, nie raz na tylnej okładce widniały napisy "głupia" bądź inne.

5. Raz nawet ukradły plecak jednej z dziewczyn. Nie wiem co z nim zrobiły i jak tego dokonały, ale plecaka i sprawców nigdy nie znaleziono. A akurat jedna z dziewczyn podsłuchała ich rozmowy w łazience (kilka lat po zajściu) i domyśliła się o co chodzi. Tamta akurat przeniosła się do innego gimnazjum, więc przepadło.

6. Mieliśmy kosz na parasole żeby nie musieć trzymać ich w szafkach. Kilka zniknęło któregoś dnia, i biedne dziewczyny albo wracały w ulewę do domu, albo czekały, aż ktoś po nie przyjedzie. Nie mam pewności, czy akurat w tym wypadku były to też one czy po prostu czyjaś złośliwość. Nie potwierdzone.

7. Na wakacje musieliśmy oddawać kluczyki do szafek. W momencie rozpoczęcia nowego roku szkolnego dostawaliśmy je z powrotem. Czasem z braku organizacji musieliśmy czekać na szafki kilka dni, więc do użytku na ten czas mieliśmy takie wieszaki na ścianie. O krok były od zniszczenia kurtki jednej z dziewczyn, gdyby ta akurat nie pojawiła się na linii horyzontu.

8. Była sobie taka powiedzmy Beatka. Jej rodzice się rozwiedli. Zdarza się. Ale wszyscy dowiedzieli się dlaczego. Tatuś zdradzał mamusię. No życie. Świnia bo świnia. Jakoś tak się zdarzyło, że wszyscy wyrazili empatię wokół dziewczyny. Jednak w świecie dorosłych plotki krążyły. Beatce usrało się, że to MOJA mama zaczęła rozpowiadać te plotki, i któregoś dnia złapała mnie i kazała się mojej mamie zamknąć. Matulu kochana, potrafiąca załatwić każdą sprawę. Dziękuję, że zadzwoniłaś wtedy do jej mamy i wyjaśniłaś sytuację. Dziewczyna nawet na mnie później nie spojrzała, nie przeprosiła nikogo, a mojej mamie kłania się odwracając wzrok.

Wiem a nic nikomu o niczym nie powiedziałam? Nie wdrażałam się w klasowe sprawy. O wszystkim dowiadywałam się z ust innych dziewczyn kilka miesięcy a nawet lat później.
Czemu inne dziewczyny tego nie zgłaszały? Nie wiem, może zgłaszały, ale jako, że ich matki pracują w szkole, to przecież grzeczne dziewczynki są.
Czy zostały wyciągnięte konsekwencje? No chyba nie. Bo przecież córeczki nauczycielek/pielęgniarek etc.
Nie wiem, czy dziewczyny skarżyły się rodzicom, czy po prostu zaciskały zęby i postanawiały przetrwać wszystko. Nawet jeśli, to grono pedagogiczne w szkole było tak zwalone, że raczej nic by z tym nie zrobili. A mam też kilka kwiatków na ich temat.

szkoła

Skomentuj (3) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -4 (28)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…