Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#81756

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Gdy pieniędzy wiele, wokół przyjaciele.
Czyli o tym jak tempesto straciła przyjaciół i uratowała swoje dupsko przypinając sobie jednocześnie plakietkę "Piekielna" (tak przynajmniej twierdzą!!).

Wracamy do czasów licealnych. Wszystkie twarze nowe, tyle ludzi do zapoznania, szczęście i radość! Lata mijały, ja zżyłam się ze swoją klasą, wszyscy się lubiliśmy, poznałam trzy najcudowniejsze (wtedy i tylko wtedy) osoby. Relacje między nimi były przyjacielskie, ich reakcje ze mną były niczym siostrzane.

Koniec liceum, wakacje, długie bo po maturze. Wszyscy szczęśliwi, wyjeżdżają, planują zwiedzać, odpocząć, odwiedzić rodzinę. Kontakty lekko ucichły, ale rozumiem, każdy w innej części świata, każdy ma plany a to sprawy do załatwienia. Nadszedł październik, wielu zakończyło swoje żywota i udało się na studia. One także. Ja mając inne plany zrobiłam sobie roczną przerwę tułając się to tu to tam, dorabiając sobie w jakichś zawszonych barach.

Mijał tak sobie rok. Każda próba kontaktu kończyła się fiaskiem. Brak czasu, sesja, praca, rodzina, bo coś tam. Okej, rozumiem, może i tak być, nie wiem bo nie doświadczam tego. W międzyczasie dostaje propozycję pracy za granicą. Zgadzam się, a bilety kupione na sierpień. W lipcu dalej cisza. Bo wakacje, bo odpoczywają, odezwą się później. Wszystkie trzy.

Jestem gdzie mam być. Chwilowo zapominam o wszystkim, bo samej mi ciężko znaleźć chwilę. Przez dwa lata nie udało mi się z żadną z nich porozmawiać. Każda próba kończyła się twierdzeniem, że nie mają czasu. Postanowiłam ja też zamilknąć. I cisza trwała kolejny rok. Aż nadszedł sierpień. W odstępie kilku/kilkunastu z nich dostałam od nich wiadomości. Wszystkie zawierającą podobną treść. Bo studia, bo nauka i praca, bo przepraszam, bo ty w Polsce nie jesteś, pewnie pracujesz, bo nie chciałam przeszkadzać. Nie zrobiło mi się miło. Włączył mi się neon w głowie "UWAŻAJ!". Myślę, może prace chcą na wakacje czy coś. Nie. Zasypują mnie wiadomościami co kilka dni. Jak za starych czasów. Ale nic nie może przecież wiecznie trwać.

"A bo ty pracujesz za granicą, to ile ty tak zarabiasz miesięcznie? Tak pytam, bo ciekawa jestem. Bo wiesz jakie życie w Polsce jest, szczególnie jak studiujesz, ciężko jest. Nie mogłabyś pożyczyć X zł? No wiesz, nie prosiłabym, ale rady sobie sama nie daje."

Nie. Nie mogłabym. Nie pożyczyłabym, nie pożyczę, nie mogę. Nie dam bo nie mam. Zamrożone w banku, wysłane do domu, potrzebne. Cokolwiek było dobrą wymówką, bo czułam, że coś jest nie tak.

Znowu zapadła grobowa cisza, i mam nadzieję, że tym razem na wieki wieków.

Zorganizowały spotkanie klasowe. Dowiedziałam się o nim widząc zdjęcia. Dwie inne osoby zostały "ściągnięte" z innych krajów byle by się pojawić. Opowiedziano mi historię o tym, jak to nie chciałam im dać na chleb jak głodowały, że na pewno znalazłam bogatego faceta, że na pewno sypiam z szefem, poszło nawet, że zostałam bez pieniędzy i pracy, sypiam pod mostem i nie mam jak wrócić do ojczystego kraju. Ale ileż to wspaniałych rzeczy człowiek może się o sobie dowiedzieć. :) Przykro mi z tego powodu, że kilka osób uwierzyło w te brednie. Nie jest mi przykro z powodu utraty "przyjaciół". Ot tak.

przyjazn

Skomentuj (11) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 203 (235)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…