Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#81774

przez (PW) ·
| Do ulubionych
W nawiązaniu do historii Ornagowa.
Kilka lat temu też pracowałam w firmie powiązanej z Orange, zajmowaliśmy się wysyłką tego co klient zamówił przez telefon. Mentalność klientowi była identyczna, jednak ja uwielbiałam tych najbardziej awanturujących się, którzy zawsze chcieli do telefonu kierownika. Dla każdego współpracownika byłam tym "kierownikiem". Skargi były ale po odsłuchu nie można mi było niczego zarzucić bo byłam kulturalna i rzeczowa.

Jednak już na wypowiedzeniu trafił mi się jeden rodzinek, który tak bardzo wyprowadził mnie z równowagi, że chyba nawet bardziej ja dla niego byłam piekielna niż on dla mnie.
Rzecz działa się w 2012 roku, przed Euro 2012.
Jak klient biznesowy kupił jakiś super drogi abonament z superdrogim telefonem to dostawał 2 wejściówki na wybrany mecz na Euro. Myk był jednak taki, że kurier z telefonem był w ciągu 3 dni, a drugi z biletami do 12 dni.
No i mamy piękną słoneczną sobotę, jeden z ostatni moich dni w tej pracy, bujam się na fotelu, aż przychodzi kierowniczka i podaje mi karteczkę z nr telefonu i prośbą o zadzwonienie do klienta ponieważ Pan już odebrał umowę i telefon, jednak kurier od biletów umawia się z nim od tygodnia i koleś go zbywa, a jak nie odbierze w ciągu 3 dni roboczych to przepadną. Myślę sobie banał, sprawdzam w systemie co tam nawywijał z kurierem i kim owy biznesman jest (jednoosobowa firma sprzątająca) i dzwonię.

Facet odbiera a ja standardowo przedstawiam się i mówię:
J (JA): Witam XY z Orange, dzwonię w sprawie biletów takich a takich na Euro 2012.
K (KLIENT) No...
J: Umawiał się Pan w kilku miejscach z kurierem, ale pod żadnym adresem nie odebrał Pan przesyłki
K: No i *uj?
J: Jeśli Pan nie odbierze przesyłki w ciągu 3 dni roboczych, to bilety przepadną.
K: Szmato j*na nie pie*dol mi co ja mam zrobić tylko za*edalaj mi tu z tymi biletami! Do domu w tej chwili masz mi je przynieść głupia ku*wo bez szkoły, a nie mi tu grozić, że przepadnie mi coś za co już *uwa zapłaciłem!
J: Umówił się Pan z kurierem tu, tu, tu, tu, tu i potem tu i nigdy Pan nie odebrał przesyłki dlatego albo dziś ustali Pan ze mną adres, pod którym odbierze Pan bilety od kuriera, albo zdajemy je w drukarni (taki był regulamin, bilety nieodebrane wracały do niszczenia do drukarni) i Pan w ciągu tych 3 dni się do niej pofatyguje i je odbierze w godzinach pracy DRUKARNI na ulicy Piekiełkowej 17.
K: Pie*olona szmato ja na guglach sprawdzałem to miejsce i tam nie ma żadnego salonu Orange, gdzie ty mnie s*ko wysyłasz, do konika jakiegoś, żebym sobie te bilety kupił drugi raz od niego, możesz mi ob*gnąć!
J: Jak już powiedziałam, bilety będą w DRUKARNI, nie w salonie, powtórzyłam Panu to dwa razy, aby miał Pan świadomość, że naszego salonu tam nie ma. Mogę oczywiście sprawdzić, w którym miejscu znajdzie Pan najbliższy salon, jednak jak już powtórzyłam kilkukrotnie nie będzie tam biletów.
K: Już *uwa pakuj się, wyj*bie cie z roboty, ty nie wiesz z kim gadasz, nie wiem kim ja jestem, tak cie u*pie ze nigdzie w tym kraju nie znajdziesz roboty, będziesz się tylko *urwić pod latarnią, bo i tak nic innego nie potrafisz.
J: Och, potrafię bardzo dużo rzeczy, niestety nie mogę zaliczyć do tego sprzątania, zawsze muszę kogoś wynająć do tego, ale sam Pan wie jacy są ludzie bez umiejętności i wykształcenia, zawsze coś jest źle i to nie ich wina. Ale niestety nasza rozmowa jest nagrywana i ja nie za bardzo mogę sobie pozwolić na okołozawodowe dygresje, więc słucham, gdzie będzie Pan odbierał bilet?
K: k*uwo, szmato, s*ko skad *uwa dzwonisz? Jadę po ciebie, z Wisły cię wyciągną, dawaj moje bilety!
J: Oczywiście, proszę tylko podać adres dostawy.
K: Ty masz mi je *uwa przynieść! W zębach! Teraz! Natychmiast!
J: Niestety nie posiadam Pana biletów, gdyż ma je kurier, jednak lepiej by nam się rozmawiało gdyby zszedł Pan z tonu. Przypomnę Panu, że ja reprezentuję firmę, dla której pracuję, jednak Pana obelgi są kierowane wprost do mnie, a ja nie muszę ich słuchać i w każdej chwili mogę się rozłączyć, a bilety pójdą do niszczenia.
K: Ciesz się ze w ogóle z tobą rozmawiam, bo na co dzień na taki plebs nawet nie patrzę, jesteś dla mnie robakiem i uprzedzam ci ze jak tylko odbiorę te je*ane bilety to się wybiorę do tej *ebanej centrali i rozkapiszonuje ci ryj, a potem będziesz mnie błagać na kolanach, żebym nie szedł do twojego szefa na skargę.
J: Obawiam się, że nie ma możliwości, abyśmy spotkali się w centrali, ponieważ: Pan mieszka w Warszawie, ja dzwonię z Wrocławia. Pan nie ma czasu spotkać się z kurierem w Warszawie, więc tym bardziej Wrocław odpada, ale jak bardzo Panu zależy, to możemy spotkać się na sali sądowej, ponieważ ciągle mnie Pan obraża, a ja czuję się bardzo dotknięta.

Nie mogłam wziąć jego danych z firmy, nie mogłam wziąć sobie nagrań z tej rozmowy, nie mogłam go pozwać, nic nie mogłam poza rozłączeniem się, ale on o tym nie wiedział, a sposób jego mówienia, nanosił wrażenie, że to bardzo prosty człowiek, typu "oderwany od pługa".

Facet zszedł z tonu, rzucił tylko: niech kurier będzie w poniedziałek tu i tu między 13 a 15, po czym się rozłączył.
W środę sprawdziłam z ciekawości status, bilety po 6 zmianach adresów wróciły do niszczenia.
W piątek byłam ostatni dzień w pracy, zgadnijcie kto dzwonił na infolinię i straszył konsultantów pozwem, bo nie odebrał biletów, które gwarantowała mu oferta operatora.

call_center

Skomentuj (22) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 211 (223)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…