Często kupuję przez Internet książki i komiksy. Ostatnio, składając duże zamówienie, w ramach promocji postanowiłem skorzystać z darmowej dostawy kurierskiej (im częściej da się uniknąć usług Poczty Polskiej, tym lepiej dla zdrowia psychicznego). Do tej pory z kurierami wiązałem wyłącznie miłe wspomnienia bezproblemowych dostaw, więc, zgodnie z logiką funkcjonowania wszechświata, napotkanie „piekielnego” i w tej branży było kwestią czasu.
Pierwszy telefon zadzwonił dokładnie o 7:42 rano.
-Dobry, mam dla Pana paczkę, przyjadę między trzecią a czwartą.
-Dzień dobry, niestety, akurat między trzecią a czwartą nie ma nikogo w domu. Mnie nie będzie do szóstej, ale proszę zaczekać, za moment oddzwonię, tylko spytam dziewczyny, o której wraca z miasta.
-Dobrze.
Po telefonie do dziewczyny, która przed paroma minutami wyszła na zajęcia oddzwaniam do kuriera:
-Witam, niestety nie ma nikogo między trzecią a czwartą, ale już po wpół do piątej w mieszkaniu będzie moja dziewczyna.
-Ale to niemożliwe, proszę Pana. Ja tu mam już trasę zaplanowaną.
-Rozumiem. A wcześniej? Dałby Pan radę?
-Proszę Pana, nie ma takiej możliwości. Ja będę między trzecią a czwartą.
-Ale wtedy nikogo nie ma w domu, nie ma sensu, by Pan przyjeżdżał.
-Proszę zrozumieć, proszę Pana, ja do Tyńca jadę! Ja nie dam rady, ja mam całą trasę rozpisaną już, ja się z ludźmi poumawiałem (wciąż nie ma ósmej rano), ja musiałbym do Pana specjalnie dwie godziny jechać z drugiej strony miasta, rozumie Pan?
-Rozumiem, ale akurat o tej porze nikogo nie ma. Tylko i wyłącznie. Gdyby był Pan za piętnaście trzecia albo wpół do piątej, nie byłoby problemu.
-........ to ja nie wiem, jak to zrobić. Ja do Tyńca jadę.
-A może po prostu jutro mi Pan podrzuci? Cały dzień jestem w domu.
-Nie, ja to dzisiaj koniecznie muszę przywieźć! Nie będzie nikogo na pewno? Może sąsiadce zostawię?
-Sąsiadka jest na dyżurze w przychodni do wieczora. A będzie Pan w okolicy centrum? Może na uczelni od Pana odbiorę tę paczkę?
-Nie, ja jestem z drugiej strony miasta, ja bym musiał dwie godziny jechać! Ja do Tyńca jadę, nie ma takiej możliwości!
-A na pewno wcześniej pan nie da rady?
-No może. O 12. To bym zmienił trasę. To wtedy może.
-Więc między 12 a pierwszą?
-Tak. To ja będę. Tylko żeby pan był,bo ja się spieszę.
-Mnie nie będzie, ale moja dziewczyna odbierze i zapłaci. Bardzo dziękuję.
Wszystko idealnie się układało, bo akurat moja dziewczyna wracała na dwunastą do mieszkania. Naszykowałem pieniądze na stole i pojechałem na uczelnię.
W środku wykładu czuję wibracje telefonu. Jest 11.20. Wychodzę na korytarz i odbieram.
-No gdzie pan jest? Stoję pod pana drzwiami i nie ma nikogo!
-No tak, przecież umawialiśmy się na dwunastą. Moja dziewczyna właśnie jedzie, proszę moment zaczekać.
-Ja nie mam czasu! Jak nie będzie jej za dziesięć minut, to ja jadę.
Przez dłuższą chwilę liczyłem do trzydziestu.
-Dobrze, zaraz spytam, gdzie jest. Proszę zaczekać.
-To ja idę dostarczyć inną przesyłkę. Na Komandosów (400 metrów od mojego bloku). Miałem ją o 18 dostarczyć, ale pójdę teraz. Jak jej nie będzie, gdy wrócę, to odjeżdżam.
-Do widzenia.
Nim dotarło do mnie, że przecież mógł mi tę paczkę podwieźć po osiemnastej, razem z zamówieniem na Komandosów, zadzwonił znowu.
-No i gdzie ona jest?
-Już w mieszkaniu, proszę zadzwonić domofonem.
-O, faktycznie.
-Do widzenia.
Kurier był dla mojej dziewczyny bardzo miły. Poza tym, że nie miał wydać (paczka kosztowała 128, dostał 140)i zaczął marudzić, że kwota powinna być odliczona.
Pierwszy telefon zadzwonił dokładnie o 7:42 rano.
-Dobry, mam dla Pana paczkę, przyjadę między trzecią a czwartą.
-Dzień dobry, niestety, akurat między trzecią a czwartą nie ma nikogo w domu. Mnie nie będzie do szóstej, ale proszę zaczekać, za moment oddzwonię, tylko spytam dziewczyny, o której wraca z miasta.
-Dobrze.
Po telefonie do dziewczyny, która przed paroma minutami wyszła na zajęcia oddzwaniam do kuriera:
-Witam, niestety nie ma nikogo między trzecią a czwartą, ale już po wpół do piątej w mieszkaniu będzie moja dziewczyna.
-Ale to niemożliwe, proszę Pana. Ja tu mam już trasę zaplanowaną.
-Rozumiem. A wcześniej? Dałby Pan radę?
-Proszę Pana, nie ma takiej możliwości. Ja będę między trzecią a czwartą.
-Ale wtedy nikogo nie ma w domu, nie ma sensu, by Pan przyjeżdżał.
-Proszę zrozumieć, proszę Pana, ja do Tyńca jadę! Ja nie dam rady, ja mam całą trasę rozpisaną już, ja się z ludźmi poumawiałem (wciąż nie ma ósmej rano), ja musiałbym do Pana specjalnie dwie godziny jechać z drugiej strony miasta, rozumie Pan?
-Rozumiem, ale akurat o tej porze nikogo nie ma. Tylko i wyłącznie. Gdyby był Pan za piętnaście trzecia albo wpół do piątej, nie byłoby problemu.
-........ to ja nie wiem, jak to zrobić. Ja do Tyńca jadę.
-A może po prostu jutro mi Pan podrzuci? Cały dzień jestem w domu.
-Nie, ja to dzisiaj koniecznie muszę przywieźć! Nie będzie nikogo na pewno? Może sąsiadce zostawię?
-Sąsiadka jest na dyżurze w przychodni do wieczora. A będzie Pan w okolicy centrum? Może na uczelni od Pana odbiorę tę paczkę?
-Nie, ja jestem z drugiej strony miasta, ja bym musiał dwie godziny jechać! Ja do Tyńca jadę, nie ma takiej możliwości!
-A na pewno wcześniej pan nie da rady?
-No może. O 12. To bym zmienił trasę. To wtedy może.
-Więc między 12 a pierwszą?
-Tak. To ja będę. Tylko żeby pan był,bo ja się spieszę.
-Mnie nie będzie, ale moja dziewczyna odbierze i zapłaci. Bardzo dziękuję.
Wszystko idealnie się układało, bo akurat moja dziewczyna wracała na dwunastą do mieszkania. Naszykowałem pieniądze na stole i pojechałem na uczelnię.
W środku wykładu czuję wibracje telefonu. Jest 11.20. Wychodzę na korytarz i odbieram.
-No gdzie pan jest? Stoję pod pana drzwiami i nie ma nikogo!
-No tak, przecież umawialiśmy się na dwunastą. Moja dziewczyna właśnie jedzie, proszę moment zaczekać.
-Ja nie mam czasu! Jak nie będzie jej za dziesięć minut, to ja jadę.
Przez dłuższą chwilę liczyłem do trzydziestu.
-Dobrze, zaraz spytam, gdzie jest. Proszę zaczekać.
-To ja idę dostarczyć inną przesyłkę. Na Komandosów (400 metrów od mojego bloku). Miałem ją o 18 dostarczyć, ale pójdę teraz. Jak jej nie będzie, gdy wrócę, to odjeżdżam.
-Do widzenia.
Nim dotarło do mnie, że przecież mógł mi tę paczkę podwieźć po osiemnastej, razem z zamówieniem na Komandosów, zadzwonił znowu.
-No i gdzie ona jest?
-Już w mieszkaniu, proszę zadzwonić domofonem.
-O, faktycznie.
-Do widzenia.
Kurier był dla mojej dziewczyny bardzo miły. Poza tym, że nie miał wydać (paczka kosztowała 128, dostał 140)i zaczął marudzić, że kwota powinna być odliczona.
Usługi kurierskie
Ocena:
399
(505)
Komentarze