Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#81833

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Po przeczytaniu ostatnich historii o wynajmowaniu mieszkań przypomniała mi się moja.

Na trzecim roku inżynierki wprowadziłam się do dzielonego mieszkania w Warszawie. Dobry dojazd na uczelnię, do centrum, niedaleko park i sporo sklepów. Mieszkanie niezbyt duże i w babcinym, mocno PRL-owym stylu, z wyposażeniem starszym ode mnie (cyrylica na lodówce, pralka pamiętająca czasy mojego dzieciństwa etc.).

Właścicielka [„W”], kilka lat starsza, zajmująca drugi pokój, stwierdziła, że mieszkanie odziedziczyła i nie stać jej na jego utrzymanie, tym bardziej na remont, a ze względu na sentyment nie chce go sprzedać.

W miarę szybko okazało się, że przecieka prysznic, zalewając połowę łazienki, a odpływ jest zapchany, potęgując problem. Zaproponowałam hydraulika, koszt dzielony na pół, albo chociaż odetkanie odpływu przy pomocy tzw. kreta. Odpowiedź: hydraulik jest za drogi, odpływ jest zatkany, bo ja mam długie włosy i ich nie zbieram codziennie, tak jak ona. Kret odpada, bo rury są stare i nigdy nic nie wiadomo, a w ogóle to prysznic stawiał jej tata, więc wszystko jest ok. Jeśli za dużo wody wylewa się na podłogę, powinnam brać krótsze prysznice.

Któregoś poranka wstałam później niż „W” i w kuchni zastałam mokrą podłogę. Okazało się, że winowajcą był cieknący kaloryfer, wiszący pod sufitem. Wytarłam podłogę, podstawiłam wiadro, zadzwoniłam do „W”, wysyłając od razu numer do spółdzielni. Spóźniłam się na zajęcia.

Usłyszałam: „To niemożliwe, jak ja wychodziłam wszystko było ok… KTOŚ musiał CZYMŚ w ten kaloryfer przywalić”. Ręce mi opadły. Administracja wymieniła go na własny koszt, włącznie z montażem. Kilka kaloryferów miało wadę fabryczną. Wtedy usłyszałam „dziękuję”. Jej!

Przeważnie jakieś trzy – cztery miesiące w roku spędzałam poza mieszkaniem. W wakacje nie było mnie miesiąc, półtora, ponieważ pracowałam jako petsitter kilka ulic dalej, mieszkając w domu klientki. Oczywiście płaciłam „W” czynsz. Zaniesiony w gotówce – ok. Raz na jakiś czas wpadałam na dwie-trzy godziny, żeby zabrać moje rzeczy etc. Komentarz: to mieszkanie to nie hotel, jak już przychodzisz, to mogłabyś posprzątać.

Kiedy kończyłam studia mgr (tak, mieszkałam tam prawie cztery lata), dostałam pracę za granicą i złożyłam wypowiedzenie, sprzęty domowe zaczęły się na potęgę psuć. Szczególnie pralka, której podobno odpadły drzwiczki. Po awanturze zapłaciłam za montera, który najpierw mnie wyśmiał, że chcę naprawić taki rzęch. Tydzień później okazało się, że pralka w ogóle nie działa. Atmosfera zgęstniała, każde nasze spotkanie kończyło się kłótnią i oskarżeniami z jej strony. Zaczęłam nocować na uczelni albo u znajomych, nie mogąc znieść atmosfery w mieszkaniu.

Na początku ostatniego miesiąca mój tata trafił do szpitala. Postanowiłam wyprowadzić się wcześniej o jakieś trzy tygodnie. „W” dzień wcześniej zaczęła „remont” kuchni, chcąc odmalować ściany. Skończyło się odpadającym tynkiem, zniszczoną elektryką i próbą wypalenia farby olejnej ze ścian.

Została kwestia płatności, którą musiałam jakoś rozwiązać, zakładając, że w tej sytuacji „W” nie będzie chciała oddać mi kaucji. Miałam zdecydowanie dość oskarżeń i robienia ze mnie idiotki. Postanowiłam dopłacić różnicę w czynszu i kaucji (w międzyczasie czynsz wzrósł) i 150 zł za plastikowy karnisz, który zniszczył jej znajomy, ale lampka stała u mnie w pokoju. Tak zrobiłam, ona nie wzięła pieniędzy do ręki, pożegnałyśmy się.

Potem przez trzy miesiące dzwoniła, pisała na fb, że kaucji w ogóle jej nie zapłaciłam, zmieniając później wersję wydarzeń, że nie powinna mi jej oddać, bo nie umyłam podłogi w pokoju i karnisz na suficie był brudny, a miałam oddać pokój w stanie, w jakim go zastałam. Dowiedziałam się też, że „przygarnęła” mnie do swojego domu i jestem niewdzięczna.

Powiecie, że rozsądnie byłoby się wyprowadzić zaraz jak się zorientowałam w tym, z kim mieszkam. To nie tak, że „W” była jakimś demonem – spędzałyśmy razem sporo czasu na herbatowaniu i rozmowach. I przykro mi, że nie udało się nam dogadać w kwestiach koegzystowania w tym samym mieszkaniu.

Skomentuj (10) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 55 (109)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…