Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#82101

przez (PW) ·
| Do ulubionych
O kolejkach do lekarza napisano już chyba wszystko, a jednak niektóre zachowania wciąż zaskakują.
Czasami, kiedy jest się w ciąży, na prośbę lekarza lub wybranego szpitala, trzeba zebrać kolekcje badań i zaświadczeń, zwanych przez mojego położnika „du*ochronami”. Są to zaświadczenia - od kardiologa , alergologa, okulisty, dentysty, (a może i egzorcysty, astrologa i dzielnicowego:)) - o tym, iż wymienieni specjaliści nie widzą przeciwwskazań do porodu siłami natury.

Ponieważ mam bardzo małą krótkowzroczność, musiałam w bardzo już zaawansowanej ciąży odwiedzić okulistę. W moim przypadku była to tylko formalność, więc uparłam się zrobić to na NFZ. Oczywiście w większości przychodni termin na za dwa lata, jednak jedna rejestratorka zlitowała się i wepchnęła mnie na najbliższy dyżur.
System przyjmowania – bez numerków, kolejność przyjścia jest kolejnością wejścia.
Przyszłam 40 min przed rozpoczęciem przyjmowania i byłam czternasta, w poczekalni pacjenci wyłącznie 70+. Czekałam więc sobie cierpliwie, przedkładając dwie godzinki lektury w chłodnej poczekalni nad kłótnie z rozwścieczonymi staruszkami, nie chcąc też by wypomniano mi fakt, że wykorzystuję swój odmienny stan, by na krzywy ryj dostąpić zaszczytu, na który pozostali pacjenci czekają długie miesiące.

Po jakimś czasie przybyła kolejna starsza pani, z zaawansowanym parkinsonem (PP) i w towarzystwie opiekunki z fundacji. Opiekunka zamieniła kilka słów z lekarzem pomiędzy wejściami kolejnych pacjentów, i kulturalnie oznajmiła czekającym, że ponieważ jej podopieczna ma grupę inwalidzka, lekarz postanowił przyjąć ją poza kolejnością. Rozpętało się piekło.

Pan, na którego kolej teraz wypadała, oznajmił, że nie zgadza się na to absolutnie, po czym próbował zagrodzić PP drogę. Ominięty, zawołał głosem zrozpaczonego przedszkolaka, że wobec tego on wejdzie ostatni, albo wcale nie wejdzie i umrze w tej poczekalni, wszystkim na złość.

Następny w kolejce staruszek zaczął ostro rugać swojego poprzednika, że przez to, iż pozwolił tamtej wejść, on teraz nie zdąży i nie dostanie leków.
Nastąpił festiwal prezentowania sobie nawzajem żylaków, rozruszników i protez, okraszony licytacją, kto jest bardziej uprawniony do przywilejów ( co ciekawe żadna z dolegliwości nie miała nic wspólnego z okulistyką).

Spór przerwała jedna ze staruszek, zauważając, że przecież ja jestem w ciąży, i czekam cierpliwie, więc to moim OBOWIĄZKIEM jest wyjaśnić PP, dlaczego nie może wejść poza kolejnością. Komentarza odmówiłam.
Problem podsumowała inna pani, wyznając, iż podsłuchała w windzie rozmowę PP z opiekunką o tym, że były w zeszłym tygodniu w kawiarni, więc nic jej się nie należny, bo jak by była chora, to by się po kawiarniach nie włóczyła.

Oczekiwanie upływało nerwowo, każdy pacjent miał czas wizyty odliczany skrupulatnie, z komentarzami „sześć minut już siedzi, ile można, co takiego ona tam robi tyle czasu?!” Pomysł, że ten biedny lekarz oprócz wypisania recepty musi czasem kogoś zbadać, chyba był by zbyt absurdalny dla nich.

Pod koniec przyszła pani z zaklejonym okiem i zapytała, czy może zapytać lekarza o jakiś konkretny sprzęt, bo musi po operacji sobie coś tam mierzyć i nie wie, czy się zapisywać na wizytę tu, czy gdzie indziej. Usłyszała, że absolutnie, stanowczo nie, bo wejdzie i będzie siedziała. Pani weszła ze mną, zdobycie informacji zajęło jej 30 sekund. Linczu jakoś uniknęłam.

Zrozumiałbym to zachowanie, gdyby to był SOR, albo specjalista, do którego idą z nagłym atakiem. Ale to była planowana wizyta, a polityka przychodni jest taka, że nawet jakby lekarza dostał w czasie dyżuru wylewu, albo musiałby wyjść wcześniej wykupić żonę z aresztu, to stałym pacjentom w takiej sytuacji ktoś tam by wypisał receptę, skoro bierze ten sam lek w takiej samej dawce od 20 lat.
Nie wiem, czy piekielne, ale trochę przykre.

służba_zdrowia

Skomentuj (24) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 133 (149)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…