Jako, że opisywałam ostatnio sytuację podobną, ale w drugą stronę powiem: Nosił wilk razy kilka ponieśli i wilka (piekielnego tym razem, bo piekielnie się zachowałam)!
Mieszkam i pracuję w Niemczech, parę dni temu jechałam metrem w nieznanym mi dziś kierunku burzliwie rozmawiając po polsku przez telefon z koleżanką na temat wypłaty. Na którejś ze stacji rozpoczęła się kontrola biletów, a jako że nie mogłam znaleźć biletu, który wetknęłam w któraś z tysięcznych kieszeni mojej torebki - zawiesiłam rozmowę słowami:
- Poczekaj, bo nie mogę znaleźć biletu, a je*ane kanary łażą.
Wygrzebałam bilet i pokazałam go komu trzeba. Kanar obejrzał bilet, po czym odpowiedział spokojnie piękną polszczyzną:
- Może i kanar, ale dawno nie je*any, bo żona już nie daje.
Pozdrowienia dla pana i dziękuję za piękną lekcję, bo nigdy nic nie tłumaczy buractwa! ;)
Mieszkam i pracuję w Niemczech, parę dni temu jechałam metrem w nieznanym mi dziś kierunku burzliwie rozmawiając po polsku przez telefon z koleżanką na temat wypłaty. Na którejś ze stacji rozpoczęła się kontrola biletów, a jako że nie mogłam znaleźć biletu, który wetknęłam w któraś z tysięcznych kieszeni mojej torebki - zawiesiłam rozmowę słowami:
- Poczekaj, bo nie mogę znaleźć biletu, a je*ane kanary łażą.
Wygrzebałam bilet i pokazałam go komu trzeba. Kanar obejrzał bilet, po czym odpowiedział spokojnie piękną polszczyzną:
- Może i kanar, ale dawno nie je*any, bo żona już nie daje.
Pozdrowienia dla pana i dziękuję za piękną lekcję, bo nigdy nic nie tłumaczy buractwa! ;)
Ocena:
1043
(1165)
Komentarze