Profil użytkownika
Cohi
Zamieszcza historie od: | 30 stycznia 2011 - 1:09 |
Ostatnio: | 23 kwietnia 2011 - 4:15 |
- Historii na głównej: 3 z 3
- Punktów za historie: 451
- Komentarzy: 23
- Punktów za komentarze: 184
Jako, że opisywałam ostatnio sytuację podobną, ale w drugą stronę powiem: Nosił wilk razy kilka ponieśli i wilka (piekielnego tym razem, bo piekielnie się zachowałam)!
Mieszkam i pracuję w Niemczech, parę dni temu jechałam metrem w nieznanym mi dziś kierunku burzliwie rozmawiając po polsku przez telefon z koleżanką na temat wypłaty. Na którejś ze stacji rozpoczęła się kontrola biletów, a jako że nie mogłam znaleźć biletu, który wetknęłam w któraś z tysięcznych kieszeni mojej torebki - zawiesiłam rozmowę słowami:
- Poczekaj, bo nie mogę znaleźć biletu, a je*ane kanary łażą.
Wygrzebałam bilet i pokazałam go komu trzeba. Kanar obejrzał bilet, po czym odpowiedział spokojnie piękną polszczyzną:
- Może i kanar, ale dawno nie je*any, bo żona już nie daje.
Pozdrowienia dla pana i dziękuję za piękną lekcję, bo nigdy nic nie tłumaczy buractwa! ;)
Mieszkam i pracuję w Niemczech, parę dni temu jechałam metrem w nieznanym mi dziś kierunku burzliwie rozmawiając po polsku przez telefon z koleżanką na temat wypłaty. Na którejś ze stacji rozpoczęła się kontrola biletów, a jako że nie mogłam znaleźć biletu, który wetknęłam w któraś z tysięcznych kieszeni mojej torebki - zawiesiłam rozmowę słowami:
- Poczekaj, bo nie mogę znaleźć biletu, a je*ane kanary łażą.
Wygrzebałam bilet i pokazałam go komu trzeba. Kanar obejrzał bilet, po czym odpowiedział spokojnie piękną polszczyzną:
- Może i kanar, ale dawno nie je*any, bo żona już nie daje.
Pozdrowienia dla pana i dziękuję za piękną lekcję, bo nigdy nic nie tłumaczy buractwa! ;)
Ocena:
1043
(1165)
Pracuję jako stewardesa w Berlinie, wiec polscy pasażerowie nie wiedzą, że jestem w stanie ich zrozumieć.
Podczas boardingu lotu do Barcelony trafiła mi się grupa Polaków (jak się potem okazało około trzydziestu osób, wszyscy koło 40-tki). Jeden z nich miał złamaną rękę, więc pomogłam mu włożyć torbę do schowka, niestety niechcący puknęłam go w łokieć i zaklął po cichu nieśmiertelne "ku*wa" - tak właśnie dowiedziałam się, że mam do czynienia z rodakiem.
Pogawędziłam chwilę z panem (dość cicho), pomasowałam mu łokieć i odwróciłam się by pomóc innym ludziom z ich torbami. W tym samym czasie jeden z kolegów mojego połamańca wykrzyczał na pół samolotu łapiąc się za krocze:
- Te, Zdzichu weź jej powiedz, że tu mnie boli, to może i mnie pomasuje!
Odwróciłam się do niego z radosnym uśmiechem i odparowałam: - Teraz zajęta, ale kolega z tylu chętnie panu to krocze obejrzy i pomasuje.
Facet speszył się niezmiernie, wybąkał coś w stylu "nie wiedziałem, że Pani z Polski" i usiadł szybciutko zapinając pas, czerwony jak burak, przy rechocie reszty jego kompanów.
Panowie, trochę kultury!
Podczas boardingu lotu do Barcelony trafiła mi się grupa Polaków (jak się potem okazało około trzydziestu osób, wszyscy koło 40-tki). Jeden z nich miał złamaną rękę, więc pomogłam mu włożyć torbę do schowka, niestety niechcący puknęłam go w łokieć i zaklął po cichu nieśmiertelne "ku*wa" - tak właśnie dowiedziałam się, że mam do czynienia z rodakiem.
Pogawędziłam chwilę z panem (dość cicho), pomasowałam mu łokieć i odwróciłam się by pomóc innym ludziom z ich torbami. W tym samym czasie jeden z kolegów mojego połamańca wykrzyczał na pół samolotu łapiąc się za krocze:
- Te, Zdzichu weź jej powiedz, że tu mnie boli, to może i mnie pomasuje!
Odwróciłam się do niego z radosnym uśmiechem i odparowałam: - Teraz zajęta, ale kolega z tylu chętnie panu to krocze obejrzy i pomasuje.
Facet speszył się niezmiernie, wybąkał coś w stylu "nie wiedziałem, że Pani z Polski" i usiadł szybciutko zapinając pas, czerwony jak burak, przy rechocie reszty jego kompanów.
Panowie, trochę kultury!
Już nie Lyanair. :)
Ocena:
916
(1018)
Pracuję jako stewardessa dla jednej z tanich linii lotniczych, z baza w Szkocji. Podczas jednego z lotów na wyspy kanaryjskie (lot od 4 do 5 godzin, zależnie od wiatru, pilotów itd. itp) podbiega do mnie wzburzona pasażerka i krzyczy, że musimy awaryjnie lądować, ale najpierw znaleźć jakiegoś lekarza na pokładzie bo jej mąż stracił przytomność na siedzeniu i nie daje oznak życia.
Żona w panice, dzieci zwodzą, inni pasażerowie przestraszeni - ogólnie wielkie poruszenie na pokładzie. Jako, że w przypadku pierwszej pomocy mamy ścisłe określone procedury, wzywam innych członków załogi na miejsce zdarzenia i sprawdzamy stan omdlałego pasażera poprzez sprawdzenie oddechu i uszczypnięcie płatka ucha.
Facet podskoczył jak oparzony i zaczął się wydzierać, bo jak się okazało zwyczajnie usnął a małżonka narobiła rabanu w koło, zamiast samej najpierw sprawdzić, czy mąż zwyczajnie nie śpi.
Żona w panice, dzieci zwodzą, inni pasażerowie przestraszeni - ogólnie wielkie poruszenie na pokładzie. Jako, że w przypadku pierwszej pomocy mamy ścisłe określone procedury, wzywam innych członków załogi na miejsce zdarzenia i sprawdzamy stan omdlałego pasażera poprzez sprawdzenie oddechu i uszczypnięcie płatka ucha.
Facet podskoczył jak oparzony i zaczął się wydzierać, bo jak się okazało zwyczajnie usnął a małżonka narobiła rabanu w koło, zamiast samej najpierw sprawdzić, czy mąż zwyczajnie nie śpi.
Lyanair. :)
Ocena:
646
(916)
1
« poprzednia 1 następna »