Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#83221

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Piekielnych czytam od dawna, ale dopiero teraz postanowiłam opisać kilka piekielnych sytuacji. Wyszło trochę długo. ;)

Pracuję w dużej restauracji, w sporym mieście. Kto pracował w restauracji ten wie, że nie zawsze wszystko co jest podane jest całkiem świeże. I o ile na pewne rzeczy można przymknąć oko, tak to, że szef kazał nam wynieść na weselny stół ciasto, z którego wychodziły mrówki powaliło mnie na łopatki. Oczywiście przed wyniesieniem trochę tych mrówek zostały przegonionych. Co nie zmienia faktu, że w momencie kiedy postawiłyśmy paterę na stół, reszta mrówek postanowiła opuścić chwilowe lokum i wyjść prosto na stół, przy gościach. Ale cóż, wyrzucić szkoda.

Sytuacje, kiedy brakuje personelu to norma. Przyjęte jest, że na 10-15 gości powinien być jeden obsługujący. Wesele, gości około 150-160 (nie pamiętam dokładnie, ale dużo), a kelnerek - 3. Do tego pani na zmywaku. Jedna. I dwie panie z kuchni, gotujące. W gratisie szef krzyczący nad głową, że jak to my się nie wyrabiamy. Zmęczone? Głodne? Goście też, póki żadna nie zemdleje, macie robić.

Mówiłam już, że oficjalnie jestem zatrudniona na stanowisku pomocy kuchennej? To nic, w gratisie obsługuję także na sali, kiedy brakuje ludzi. Sytuacje kiedy dostawałam ochrzan od szefa taki, że słyszało chyba całe miasto, za to, że nie posiadam przy sobie stroju kelnerskiego, to także norma. Teraz biała koszula zawsze leży w szafce.

Kelnerki przychodzące dorywczo, bez umowy, mają stawkę za całą obsługę. Czyli przychodzą na imprezę i np. za wesele dostają 350 zł. Czas pracy to minimum 17h w przypadku wesela. Pracujesz na kuchni, szef wysyła cię na obsługę. Co z tego, że pracujesz tyle samo i robisz to samo co kelnerki dorywcze. One mają stawkę ustaloną z góry - twoja stawka zależy od aktualnego humoru szefa. Czasami jest to 8 zł/h, bo cytując "Nie jesteś kelnerką, to nie możesz mieć takich samych stawek". Więc łatwo policzyć, dostajesz 140 zł, a reszta 350 zł.

O szefie i jego sposobach na oszczędzanie można by napisać już książkę, ale mój ulubiony sposób to dolewanie wody do mleka, żeby było więcej. Bo mleko drogie, oszczędzać trzeba.

Piekielni klienci (szczególnie pary młode i ich rodziny) to też temat na osobny wpis, ale to co zapadło mi w pamięć, to wzywanie przez parę młodą policji na własne wesele, bo kelnerki zjadły po kawałku ciasta. A przecież to ich, zapłacone. I dla nich, dlatego nie ruszać. A po weselu państwo młodzi stwierdzili, że jedzenia zabierać nie będą, bo im niepotrzebne. Więc niezliczona ilość ciasta poszła do kosza.

Pracuję tu 2 lata i chyba najwyższa pora zmienić pracę.

gastronomia

Skomentuj (19) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 86 (130)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…