Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#8345

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Tym razem nie dziekanat, a dział spraw bytowych (taki od stypendiów, akademików itd.), zwany czule przez młódź akademicką odbytem.
Gdzieś na IV roku stoję w kolejce do lady z podaniem o stypendium w ręku, przychodzi moja kolejka i wywiązuje się taki oto dialog:
(P)ani w okienku, biorąc ode mnie wniosek: Jakie to stypendium?
(J)a: Specjalne, dla niepełnosprawnych.
P: Dobrze, wniosek jest, a dokumentacja gdzie?
J: Jak to gdzie? U was.
P: Proszę pani, do wniosku należy dołączyć dokumentację choroby.
J: Proszę pani, moja dokumentacja choroby leży w pańskich szufladach od 4 lat. Proszę sprawdzić.
P: Tak, ale powinno się składać dokumenty co roku na wypadek, gdyby coś się zmieniło.
J: Niby co może się zmienić, kiedy mam orzeczenie wydane na stałe? Nastąpi cudowne ozdrowienie?
P: No niby nie, ale...
J (przerywając): Wie pani, ja tego kompletnie nie rozumiem. Co roku muszę tu stać godzinami w kolejce i przynosić to samo podanie, chociaż zmienia się na nim tylko data. Jeśli jestem niepełnosprawna na stałe, a uczelnia zalicza mi kolejne semestry, dlaczego przedłużenie tego stypendium nie może iść z automatu? To by zaoszczędziło czasu paniom i mnie.
P: Przykro mi, taki jest przepis.
J: Rozumiem, ale jaki jest jego sens?
P: To jest na wypadek, gdyby ktoś nie chciał otrzymywać tego stypendium.

Oczyma duszy wyobraziłam sobie te tłumy niepełnosprawnych studentów, które gardzą pieniądzem i dziękują uczelni za wyjście naprzeciw ich potrzebom.

pewna duża polska uczelnia, dział spraw bytowych

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 468 (682)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…