Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#83517

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Jadę sobie drogą dla rowerów (DDR).

Idealnym środkiem DDR idzie w tym samym kierunku Piekielny. Dzwonię, dzwonię, Piekielny nie reaguje. No to po hamulcach, zwalniam i wyprzedzam go. I w tym momencie Piekielny się obraca i zahacza plecakiem o moją kierownicę.

Na szczęście zdążyłem się wypiąć (mam zatrzaskowe pedały SPD) i profesjonalnie upadłem na cztery kończyny. Kolana trochę bolą, dłonie lekko obite, ale nie ma tragedii. Piekielny miał tyle przyzwoitości, że zatrzymał się i przeprosił, więc nawet go bardzo nie opierdzieliłem. Oddalił się i zaczęła się dalsza część piekielności.

Rower nie jedzie. Przednia przerzutka się przekrzywiła i zahacza o zębatkę. Na szczęście mam multitoola, więc w parę minut i kosztem uwalanych rąk przerzutka działa na tyle, że można jechać na drugim biegu.

Po powrocie do domu, gdy zeszła adrenalina, zaczął boleć nadgarstek. Łapa w ortezę, mam nadzieję, że w parę dni przejdzie.

Tak się zastanawiam, co takiego fajnego jest w DDR, zwłaszcza gdy równolegle biegnie szeroki chodnik? Szybciej się idzie? Nogi się mniej męczą?

Dlatego przy okazji apeluję: drodzy piesi, nie łaźcie po DDR, bo a) nie wolno wam, b) zagrażacie bezpieczeństwu rowerzystów, bo jak pokazuje ta historia, nie zawsze da się was bezpiecznie wyminąć, c) sami się narażacie na problemy, bo podobny przypadek może skończyć się równie źle dla pieszego (kiedyś może opiszę podobną historię z odwrotnym skutkiem).

Na szczęście ostatnia piekielność należy do mnie.

Zamówiłem elektroniczny dzwonek do roweru, 120 decybeli, którym będę traktował baranów niereagujących na normalny dzwonek. Nie mogę się doczekać, kiedy przesyłka przyjedzie.

Skomentuj (31) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 71 (133)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…