Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation

#83570

przez (PW) ·
| Do ulubionych
Pracuję w sklepie branżowym. Klientów mamy różnych- od takich, którzy wpadną dwa razy do roku i wydadzą po 50 groszy, po takich którzy jednorazowo zostawiają kilka tysięcy, a są u nas tak często, że mówimy sobie po imieniu. Żeby premiować stałych klientów szefowa wprowadziła karty rabatowe. Karta o z niższym procentem (powiedzmy 4%), przeznaczona raczej dla hobbystów, wydawana jest przy jednorazowym zakupie za określoną kwotę.

Karta z wyższym procentem (powiedzmy 10%) jest przeznaczona raczej dla klientów prowadzących działalność, ponieważ przyznawana jest po wydaniu u nas kilku tysięcy w ciągu miesiąca. Co ważne karty są na okaziciela. Jest to wygodne dla nas- nie musimy przechowywać danych i sprawdzać tożsamości, oraz dla klientów- na zakupy mogą wysłać żonę/męża, kierowcę, pracownika, albo i Pana Zdzisia z 4 piętra. System jest prosty - wystarczy pokazać kartę (nie trzeba jej nawet wyciągać z portfela) i na kasie wbijany jest rabat. Dla większości jest oczywiste, że jeśli ktoś nie ma karty przy sobie, to rabatu nie dostanie, ale zawsze znajdzie się wyjątek.

Piekielny wpadł w piątek po południu i poprosił o przygotowanie towaru, za jakieś 20 zł. Ruchu nie było wtedy zbyt dużego, więc kiedy kompletowałam zamówienie koleżanka poszła nabić je na kasę, żeby było szybciej. Piekielny poleciał za nią wykrzykując "Proszę mi nabić rabat!" Koleżanka w pierwszej chwili zdębiała, ale szybko uświadomiła sobie, że pewnie w ten uroczy sposób klient informuje, że posiada naszą kartę, więc poprosiła o jej okazanie. Piekielny nie miał jej ze sobą.
P: Nie będę sobie portfela obciążał! Zawsze mam rabat!
K: Czy mógł by Pan powiedzieć jaki ma pan rabat?
P: 6%! Powinnaś to wiedzieć!
Takiej zniżki u nas nie ma i nigdy nie było, więc oczywiście włączyła nam się wielka czerwona lampka i już wiedziałyśmy, ze cokolwiek Pan by nie zrobił (oprócz okazania karty) rabatu nie dostanie. Z naszej perspektywy wyglądało to po prostu na próbę wyłudzenia, a żadna z nas nie ma ochoty potem odpowiadać za przyznawanie zniżek na lewo. Piekielny oczywiście się wkurzył, zaczął nas wyzywać od idiotek, które szkół nie pokończyły i nadają się tylko do szorowania kibli, po czym wpadł na genialny pomysł.
P: Sprawdźcie na fakturze! Zobaczycie, że zawsze miałem rabat!
K: A kiedy była ostatnia faktura?
P: Dwa lata temu, jakoś na wiosnę.
Ta... Jasne, już biegniemy.
Pan poawanturował się jeszcze trochę i wyszedł, żeby pięć minut później zadzwonić i jeszcze kilka razy wyzwać koleżankę od idiotek.

klient nasz pan

Skomentuj (18) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: 179 (189)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…