Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation
zarchiwizowany

#83917

przez (PW) ·
| było | Do ulubionych
Żadnego hejtu, czyste przemyślenia, więc proszę bez wyzwisk i hejtu właśnie.
Zastanawiam się co myśleć o małych dzieciach w sklepie...
Rozumiem, czasem nie ma dziecka z kim zostawić, z drugiej strony, dziecko powinno się uczyć, uspołeczniać, przyzwyczajać do otoczenia różnego rodzaju. Ale coraz częściej mam wrażenie, że rodzice o tym zapominają, a co gorsze, zapominają o innych ludziach i o bezpieczeństwie własnego dziecka...
Dwie sytuacje, w sumie jedna, druga to nagminna obserwacja.
Zacznijmy od obserwacji:
Na zakupy najczęściej wybieramy się z lubym w "godzinach szczytu" 15:30-17:00, czyli wtedy kiedy ludzie kończą pracę i właśnie robią zakupy. I tak w Biedronce, gdzie jest ciasno, ledwo można przejechać wózkiem bo w alejkach stoją metalowe kosze z towarem, albo palety do rozpakowania, przewija się mnóstwo ludzi. Ludzie ciągną koszyki, pchają kosze, patrzą na regały, przyglądają się produktom, cenom, a co za tym idzie, nie patrzą pod nogi. A nagminnie widzę dzieci rozradowane ciągnące plastikowy koszyk. Spoko. Tyle, że te dzieci same ledwo na nogach stoją, a co dopiero jeszcze koszyk z zakupami w małej łapce. Taki dzieciaczek jest nieprzewidywalny, nie wiadomo w którą stronę się zatoczy pod ciężarem koszyka, nie wiadomo kiedy upadnie, czy kiedy po prostu się zatrzyma. Gdzie rodzice? Obok? Mamusia trzyma koszyk z dzieckiem i pomaga? Ależ nie, rodzice są już na drugim końcu alejki zajęci zakupami. A ty człowieku martw się czy nie nadepniesz na takiego berbecia, albo nie wjedziesz w niego wózkiem... I czyja wina? Osobiście czułabym się potwornie, przypadkowo robiąc nic niewinnemu dzieciakowi krzywdę, a znając mentalność ludzką zostałabym jeszcze zakrzyczana przez rodziców, którzy pewnie obudziliby się dopiero słysząc wrzask dziecka...
Ty czujesz się głupio, dzieciak cierpi, a rodzice się drą bo nie pilnowali dziecka... Czyja wina?

Teraz sytuacja. Mila, stoisko z wędlinami. W kolejce 3 osoby i my. Obsługuje jedna Pani. Druga w kolejce stoi matka z dziewczynką w wózku, nie określę wieku bo dziecka nie widziałam, nie był to niemowlak bo wózek bardziej spacerówka, więc dziecko już raczej coś kumające. No i tak ni z tego ni z owego włącza się u dzieciaka syrena alarmowa. Nie był to płacz, to był wrzask. Fakt nie cierpię hałasujących dzieci, ale rozumiem, że małe dziecko może być niecierpliwe i się rozpłakać, ale to był rozkapryszony wrzask... Pani coś do dziecka powiedziała, zamilkło. Matka podniosła wzrok do lady, wrzask. I tu już zero reakcji. Tylko przepiękny uśmiech do Pani ekspedientki wyrażający: ojej, mam takie słodkie dziecko, posłuchaj jak wrzeszczy... (serio, miałam wrażenie, że zaraz to powie) I tak wrzeszczało, aż Pani obsłużyła osobę przed mamusią i samą mamusię. Nie prościej było, przeprosić, poświęcić dziecku chwilę i je uspokoić, oszczędzając zmęczonej ekspedientce i klientom, takiego wrzasku? I znów dziecko niczemu winne, tylko rodzic nie potrafiący nad pociechą zapanować, bo co innego płaczące niemowle, które uspokoi się jak zostanie nakarmione, albo przewinięte (czego naturalnie nie da się czasem zrobić już teraz natychmiast), a co innego kumający już coś dzieciak, który drze się, a rodzic totalnie nie reaguje.
Nie wspominając o stawianiu wózka z dzieckiem dokładnie pośrodku przejścia, wyjścia, alejki, a spróbuj ruszyć taki wózek, to sama meduza by wzroku pozazdrościła.

Jak mówiłam, nie chcę hejtu, nie chcę ludziom wytykać jak wychowywać dzieci, bo sama ich jeszcze nie mam, nie chcę oceniać, bo sytuacje są różne, tak samo jak dzieci, ale jednak można czasem ruszyć głową i ułatwić życie sobie, innym i samemu dziecku...
Co o tym myślicie? Tylko bez kłótni proszę :)

sklepy

Skomentuj (17) Pobierz ten tekst w formie obrazka
Ocena: -3 (27)

Komentarze

Momencik, trwa ładowanie komentarzy   ładowanie…