Abstrakcyjna historia "z grosikiem".
Piątkowy wieczór, wchodzę z kumplem do osiedlowego sklepiku celem zakupienia browarków. Wybraliśmy akurat to miejsce, ze względu ma dobre zaopatrzenie w piwa "niestandardowe", które to mój kolega z racji barmańskiego zawodu preferował (lata pracy za barem zraziły go do "plebejskich" marek). Po wypełnieniu koszyka udajemy się do kasy. Pani akurat skończyła obsługiwać jednego klienta, a przed nami w kolejce stał chłopak o azjatyckiej aparycji, którego kojarzę z pobliskiego "chińczyka".
Koleżka ów, zamiast coś kupować, wysypał na ladę półlitrowy kubek "żółciaków" i przerażonej kasjerce tłumaczy że chce zamienić je na dychę "w papierku". Trudno, zrezygnowana kobieta krzyknęła na koleżankę, która podeszła i na ladzie, obok nas, zaczęła liczyć te drobne.
Kasjerka obsłużyła mojego kumpla, nabija moje zakupy na kasę, wymienia cenę - kwota oczywiście kończąca się na 9 groszy. Podaję 20 złotych, babka zaczyna grzebać w kasie.
Wydaje mi resztę i - tu abstrakcja:
- Może być bez grosika?
Nie muszę chyba dodawać że wewnętrznie walnąłem rotfl'a. Uśmiechnąłem się tylko, z górki groszaków liczonych dalej przez jej koleżankę chwyciłem sobie 1 grosz, po czym grzecznie mówiąc "Do widzenia" wyszedłem z kumplem ze sklepu, od razu jakoś tak pozytywniej nastawiony do świata.
Piątkowy wieczór, wchodzę z kumplem do osiedlowego sklepiku celem zakupienia browarków. Wybraliśmy akurat to miejsce, ze względu ma dobre zaopatrzenie w piwa "niestandardowe", które to mój kolega z racji barmańskiego zawodu preferował (lata pracy za barem zraziły go do "plebejskich" marek). Po wypełnieniu koszyka udajemy się do kasy. Pani akurat skończyła obsługiwać jednego klienta, a przed nami w kolejce stał chłopak o azjatyckiej aparycji, którego kojarzę z pobliskiego "chińczyka".
Koleżka ów, zamiast coś kupować, wysypał na ladę półlitrowy kubek "żółciaków" i przerażonej kasjerce tłumaczy że chce zamienić je na dychę "w papierku". Trudno, zrezygnowana kobieta krzyknęła na koleżankę, która podeszła i na ladzie, obok nas, zaczęła liczyć te drobne.
Kasjerka obsłużyła mojego kumpla, nabija moje zakupy na kasę, wymienia cenę - kwota oczywiście kończąca się na 9 groszy. Podaję 20 złotych, babka zaczyna grzebać w kasie.
Wydaje mi resztę i - tu abstrakcja:
- Może być bez grosika?
Nie muszę chyba dodawać że wewnętrznie walnąłem rotfl'a. Uśmiechnąłem się tylko, z górki groszaków liczonych dalej przez jej koleżankę chwyciłem sobie 1 grosz, po czym grzecznie mówiąc "Do widzenia" wyszedłem z kumplem ze sklepu, od razu jakoś tak pozytywniej nastawiony do świata.
Ocena:
557
(719)
Komentarze